"Super Express": - Zmiany w OFE rząd określił jako konieczność. Słyszał pan jednak zarzut, że decyzje w sprawie OFE podyktowane są rozpaczliwym łataniem bieżących problemów...
Michał Boni: - To poważniejsza sprawa, związana z narastającym długiem publicznym i deficytem sektora finansowego. Źródłem problemu jest brak zgody Komisji Europejskiej na to, by nagrodzić kraje, które w imię przyszłości i wyzwań demograficznych zaczęły reformować systemy emerytalne. Bruksela mogła uznać, że środki do funduszy emerytalnych są wyłączone z klasyfikowania jako dług publiczny. My nie oszczędzamy "czegoś" w budżecie. My zmniejszamy potrzeby pożyczkowe państwa.
Przeczytaj koniecznie: Tusk o OFE: Do OFE trafiać będzie mniej pieniędzy. Emeryci będą mogli sami decydować, gdzie trafią ich fundusze
- Krytycy tej decyzji podkreślają, że rząd Platformy połasił się na pieniądze przyszłych emerytów, na co nie pozwolił sobie ani PiS, ani SLD.
- Na nic się nie połasił, bo te pieniądze wciąż należą do przyszłych emerytów. Pozostawiamy integralność II filara. Zmniejsza się jedynie przyrost jawnego długu publicznego. A zobowiązania państwa będą przecież musiały być zamienione na gotówkę. W chwili, gdy w tak wielu krajach w Europie przyrasta dług, musimy zadać sobie pytanie, czy Polskę też na to stać? Dzięki zmianom dług generować będzie tylko 2,3- -proc. składka do OFE. To trzeba było zrobić w imię odpowiedzialności za przyszłość i teraźniejszość. Nie bierzemy sobie tych pieniędzy jako rząd. Zmniejszając zadłużenie, stajemy się dla świata bardziej wiarygodni.
- Irytuje pana zarzut, że po zmianach przeprowadzonych przez rząd przyszłe emerytury będą niższe. Mówi pan, że to zła wola...
- Tak, bo nie ma na to żadnego ekonomicznego dowodu! Dziś ustawa określa, że w akcjach można mieć do 40 proc. środków, a w obligacjach do 60 proc. I to jest zrównoważony model, z którego wynika określona stopa zastąpienia. To, czy będzie większa, zależy od elastyczności limitów inwestycyjnych. Będzie wyższa, jeżeli gotówka z OFE w olbrzymiej większości będzie szła w akcje.
- Na akcjach można zyskać, ale też stracić. Stwierdzenie, że po zmianach wprowadzonych przez rząd emerytury będą wyższe, wymagałoby olbrzymich pokładów dobrej woli. ZUS działa jak działa, a struktura wieku Polaków działa przeciwko nam.
- I ja nie twierdzę, że emerytury będą wyższe. Mówię, że nie będą niższe. W sensie finansów publicznych będą jednak bardziej bezpieczne. A przy efektywnych limitach inwestycyjnych mogą być wyższe. Wszelkie długoterminowe analizy pokazują, że stopa zwrotu z inwestycji kapitałowych jest większa niż przyrost PKB. Co do demografii, reforma z 1999 roku zakładała, że nawet w złej sytuacji wypłaty emerytur będą zależały od długości pracy i zaoszczędzonych środków, a nie od tego, ile osób pracuje i płaci w danym momencie składkę.
- Dla oszczędzających silną stroną składki w OFE było to, że w przeciwieństwie do ZUS można ją było dziedziczyć. Czy będzie to także dotyczyć części przesuniętej do ZUS?
- Chciałoby się mieć prostą odpowiedź na to pytanie. Szukamy jej, prawnicy nad tym pracują. Inaczej dziedziczy się pieniądze, a inaczej takie zobowiązania. W OFE ludzie mają gwarancję dziedziczenia, wypłacając połowę w gotówce, a połowę przesuwając do własnego konta w II filarze...
- I wiedząc, jak funkcjonuje ZUS, mogą mieć obawy, czy państwo będzie stać na wypełnienie takich zobowiązań.
- W ciągu dziesięciu lat dziedziczono kwotę 800 mln zł. To 80 mln zł rocznie - z punktu widzenia państwa nie są to duże kwoty. Problem w tym, jak dziedziczyć w sensie prawnym to, co będzie w ZUS określone jako zobowiązanie do przyszłej wypłaty. Chcielibyśmy, żeby było to rozwiązanie bezpieczne dla finansów publicznych.
- Zmiany w systemie emerytalnym można odebrać jako spadek wiary w tzw. reformę Buzka. Czy po latach patrzy pan na nią jako reformę przedwczesną? Zbyt optymistyczną?
- Z punktu widzenia wyzwań demograficznych nie była przedwczesna. Przeprowadzono ją jednak w momencie, w którym nie chcieliśmy obciążać dodatkową składką młodszych pokoleń odkładających pieniądze w dwóch filarach. W tym samym czasie wypłacamy jednak emerytury dla pokoleń, które nie uczestniczą w nowym systemie. Kiedyś wydawało się, że można to zbilansować. Kolejne lata i kryzys ujawniły jednak, że to się nie udaje. Choć gdyby Komisja Europejska dała się przekonać, zrozumiała sens tego rozwiązania i inaczej klasyfikowała ten typ długu, to nie byłoby problemu. Reforma była dobra. Zmieniły się jednak uwarunkowania wewnętrzne. Choćby z tytułu przyrostu zadłużenia w całej Europie. Nie rezygnujemy jednak z tego systemu. Nie zgadzam się też z ustawianiem OFE w roli kozła ofiarnego. Utrzymujemy integralny charakter II filara, tyle że inaczej dzielimy składkę.
- Przesuwając dużą część składki z OFE do ZUS, premier Tusk zachęca jednocześnie do oszczędzania w OFE. Daje jednak sygnał, że bardziej można ufać ZUS...
- Ale to nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem emerytury. Część dyskusji publicznej stworzyła wrażenie, że OFE jest zagrożeniem. Jedynym powodem jest chęć uchronienia finansów publicznych przed nadmiernym zadłużeniem i deficytem. Brak zaufania do OFE skończyłby się likwidacją tego systemu, a tego nie robimy.
Michał Boni
Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów
Co to jest OFE?
Otwarte fundusze emerytalne powstały po reformie emerytalnej rządu Jerzego Buzka w roku 1999. Celem było wyodrębnienie części pieniędzy przyszłych emerytów ze składki ZUS oraz ich gromadzenie i obracanie nimi z zyskiem na imiennych kontach. Fundusze emerytalne tworzą tzw. II filar emerytalny. W ciągu minionej dekady obracały sumą ok. 200 mld zł. Do OFE należą obowiązkowo wszyscy Polacy urodzeni po 31 grudnia 1968. Dobrowolnie - urodzeni między 31 grudnia 1948 i 1 stycznia 1969.