„Super Express”: - Na ile obywatel może ufać ustaleniom policji, jeśli – jak pokazała sprawa Krzysztofa Hołowczyca – wideorejestratory przez nią stosowane są nieprecyzyjne? Okazało się bowiem, że znany rajdowiec, owszem, przekroczył prędkość, ale jechał wolniej o 41 km/h niż wykazał to sprzęt drogówki.
Mec. Artur Wdowczyk: - Cóż, trzeba mieć ograniczone zaufanie do tych wideorejestratorów. Trzeba się zorientować, który z nich został użyty, bo bardzo przypomina mi to sytuację z „suszarkami” Iskra, które także zakłamywały prędkość pojazdów.
Powiedzmy, że zatrzymuje mnie drogówka i mówi, że jej wideorejestr wykazał, że przekroczyłem prędkość. Co po tym wyroku mam zrobić?
Najlepiej w takiej sytuacji mieć w samochodzie kamerkę, która na podstawie GPS określa prędkość pojazdu, żeby mieć nagranie, ile tak naprawdę się jechało. Niestety, taka stworzyła się u nas paranoja. Tym bardziej, że policja ma teraz prawo zabierać prawo jazdy, jeśli przekroczyło się prędkość o 50 km/h w terenie zabudowanym. Przy takich błędach wideorejestratorów, jakie wykazał sąd, lepiej się zabezpieczyć.
I potem konfrontować to, co mamy my, z tym co ma policja?
Jest to jakieś wyjście. Przyznam jednak, że to nie jest normalna sytuacja, żeby policja posługiwała się urządzeniami, które, jak się okazuje, nie działają prawidłowo. Tyle tylko, że aby się z policją skonfrontować trzeba odmówić przyjęcia mandatu i trzeba to zrobić od razu. Moim zdaniem, w ogóle powinniśmy mieć na taką odmowę 7 dni, żeby móc się zastanowić, czy warto to zrobić.
Co z kierowcami, którzy już dzięki zapisom z wideorejestratorów dostali mandat za przekroczenie prędkości i go przyjęli, choć czuli, że prędkości jednak nie przekroczyli?
Mogą próbować wznowić postępowanie, twierdząc, że wprowadzono ich w błąd. To jednak bardzo trudne. W takiej sytuacji najlepiej po prostu od razu odmówić przyjęcia mandatu.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Mec. Artur Wdowczyk. Adwokat
Mec. Artur Wdowczyk: To nienormalne, że policja korzysta ze sprzętu, który nie działa prawidłowo
2015-07-10
16:40
Po wyroku na Krzysztofa Hołowczyca trzeba mieć ograniczone zaufanie do wideorejestratorów, z których korzysta drogówka