Od początku zwróciłem uwagę na jedną rzecz. Sposób działania wielu mediów określanych jako "media głównego nurtu". Ten sam bezmyślny entuzjazm dla postępowej propagandy. Przede wszystkim jednak ten sam elitaryzm, zadęcie i wynoszenie na piedestał tych, których sami uznają za elitę. W USA ta ochrona kleptokratów, oligarchów i różnych utopistów jest widoczna głównie w wielkich sieciach telewizyjnych, jak CNN, CBS, ABC i najbardziej otwarcie w NBC/MSNBC. W prasie przoduje w tym "The New York Times". Nad Wisłą ich odpowiednikami są TVN, TVP, "Newsweek", "Polityka".
Najbardziej ekstremalnym przykładem selektywnej ślepoty na fakty jest jednak "Gazeta Wyborcza". To, co wyprawia sztandarowy produkt Agory, jest naprawdę rzadko spotykane na świecie.
Rząd płaci, rząd wymaga?
Niestety, jest jedna bardzo istotna i niepokojąca różnica na niekorzyść polskich odpowiedników. A przede wszystkim "Wyborczej". Wspomniane media w USA po prostu niosą w świat swoją prawdę z autentycznego ideologicznego zaangażowania i wiary, którą dzielą z chronionymi przez nie elitami. Wielcy medialni gracze w Polsce, znani z zaangażowania w brudną robotę i propagandę chroniącą rządy Platformy Obywatelskiej, robią to nie tylko z ideowych pobudek. Robią to po prostu dla... pieniędzy. Najlepszym przykładem jest właśnie "Wyborcza".
Prawdziwym szokiem była dla mnie informacja, że "Wyborcza", pozując na "niezależną" gazetę z "wiarygodnymi informacjami", jest tak naprawdę bardzo wspomagana przez państwo. Ich wsparcie dla PO i ataki na opozycję są pośrednio finansowane przez pieniądze podatników kierowane tam decyzjami ludzi związanych z elitami władzy. Dane, które widziałem, sugerują, że nawet 1/3 dochodów z subskrypcji, a także podobna część dochodów z reklam trafia do "Wyborczej" dzięki dobrej woli rządu, który popiera.
Stalin by się zarumienił
W ostatnich latach miało miejsce coś na kształt akcji ratunkowej ze strony spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Nieszczęsny polski podatnik został poniekąd zmuszony do tego, żeby bez własnej woli stać się współudziałowcem Agory i "Wyborczej". Oczywiście obywatelom nie dane było poznać szczegółów biznesowych tej umowy z Agorą, jak i nie mieli szans na swojego reprezentanta w zarządzie spółki. Choć udziały wynikające z tego zakulisowego wsparcia państwa dla Agory są pokaźne.
Czy był to typowy, zakulisowy deal elit władających państwem z elitami, które je chronią w mediach? Czy mamy do czynienia z zadowolonym z siebie towarzystwem kleptokratów, które wspiera się nawzajem na cudzy koszt? Tylko co to ma jeszcze wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem? Albo z dziennikarstwem w ogóle?
Pomyślcie o tym, gdy czytacie "rzetelne" wiadomości w "Wyborczej". Jej podejrzanie jednostronne zaangażowanie w obronę Platformy było szczególnie widoczne w drugiej kadencji jej rządów. Czytając ten poziom nachalnej propagandy, odniosłem wrażenie, że nawet Stalin, widząc peany "Wyborczej" na cześć rządu, musiałby się zarumienić...
Demokracja to brak patriotyzmu?
Świetnym przykładem manipulacji jest sposób, w jaki prezentowano na łamach "GW" najważniejsze wątki "afery taśmowej". Co było najważniejsze? Otóż to, że naruszono prywatność nagrywanych osób! Nie skandaliczne rzeczy, które tam wygadywali, nie oburzające deale, które tam zawierano przy winie i ośmiorniczkach. Marek Belka jako szef banku narodowego deklaruje osłabienie polskiej waluty tylko po to, żeby rząd PO miał co wyrzucić na wybory, by kupić sobie głosy? A co to ma za znaczenie, skoro pogwałcono jego prywatność! Ktoś chce okradać, często biednych polskich podatników? A co tam, przecież pogwałcono prywatność ministrów! Zdumiewające. Podobnie jak zachowanie prokuratury, która wzruszyła ramionami.
Ciekawym przykładem były też niedawne wybory samorządowe. PSL wymiótł w nich konkurencję. Wyniki odbiegały jednak drastycznie od exit polls. Nadspodziewanie świetne wyniki marksistowskich rolników w centrach dużych miast mogłyby wywołać zainteresowanie dziennikarzy. Nie w "Wyborczej". Tam wywołały obronę elit i establishmentu. PSL wykręcił w Gdyni wynik 1100 procent lepszy niż 4 lata temu? Co się czepiacie, miał prawo. Wyborcy, jak ma to miejsce wszędzie na świecie, protestują, bo mają do tego demokratyczne prawo? "GW" popiera Szoguna i Bufetową, którzy krytykują te protesty jako brak patriotyzmu, a nawet wyraz zdrady państwa.
"Wyborcza" w starciu z wolnością
Niedawno "propagandator naczelny" "Wyborczej" określił rosnący antyestablishmentowy ruch sprzeciwu, a także jego lidera Pawła Kukiza mianem "gówniarzy". Nie zwrócił uwagi, że ci "gówniarze" to po prostu Polacy wywodzący się chyba ze wszystkich grup społecznych, którzy po prostu mieli dość. Dość bycia obsikiwanym przez elity, które wmawiały im później, że to po prostu padający deszcz.
Na szczęście ludzie mają teraz wybór. Mogą sięgnąć po "Super Express", "Wprost", mogą sięgnąć do Internetu. Nie muszą polegać wyłącznie na skompromitowanym szmatławcu, reprezentującym świat aparatczykowskich elit, który nieustannie poucza, co i jak mają myśleć.
Prawdziwi "gówniarze" to tak naprawdę skorumpowane, samolubne, ośmiorniczko-kawiorowe, salonowe, warszawskie elity, w obronie których staje "Wyborcza". I cieszę się, że cały ten ich moralnie zbankrutowany świat, w którym cel zawsze uświęcał środki, zmierza właśnie do bankructwa. I to w zderzeniu z wolnością i zasadami wolnorynkowej ekonomii. Nadchodzą naprawdę szczęśliwe dni!