Mateusz Zardzewiały

i

Autor: Andrzej Lange Mateusz Zardzewiały

Mateusz Zardzewiały: Jarosław wszechmogący

2016-04-18 4:00

Poniedziałki i tak nigdy nie są przyjemne, dlatego przypomnę państwu, że kiedyś szefem polskiego rządu był Donald Tusk. Ówczesnych wyborców PO spajał jeden czynnik - lubili, gdy im się coś porządnie obiecało. A pupil Angeli Merkel rzucał słowa na wiatr nad wyraz sprawnie, nic więc dziwnego, że tłumy ruszyły za nim radośnie. Jednak z czasem stało się jasne, że ta zielona wyspa, na której rzekomo przyszło nam żyć, jest tylko fatamorganą. Wtedy Tusk spakował manatki i teraz gdzie indziej nic nie robi.

W tym samym czasie Jarosław Kaczyński poświęcał czas na to, co rzekomo wychodzi mu najlepiej. Czyli na knucie. Co z tego wyszło, widzą państwo doskonale: samodzielne rządy jednego ugrupowania, rzecz dotąd niespotykana w historii III RP. I w tym momencie skończyło się śmieszkowanie. Bo najważniejsze nici władzy splatają się w kłębek, który pewnie zaciska w pięściach jeden człowiek - Jarosław Kaczyński. Opozycja, która jeszcze niedawno z zakasanymi rękawami zamiatała pod dywan liczne afery, teraz z zatroskaniem pochyla się nad losem Polski i polskiej demokracji, twierdząc, że to nie przystoi, gdy jednego człowieka pół Sejmu się boi, i w ogóle totalitaryzm u bram. Choć słowa wypowiadane przez polityków mają najczęściej bardzo luźny związek z obiektywną rzeczywistością, tu trzeba przyznać im trochę racji. Faktycznie Jarosław Kaczyński ma w ręku potężne narzędzia. Jednak wielkie możliwości to również wielka odpowiedzialność.

Czy prezes PiS jej podoła? To oczywiście pozostaje kwestią otwartą. Lecz to właśnie on pociąga za sznurki. I nie ma sensu zakrywać tego faktu jakimiś listkami figowymi rzekomej niezależności premier Szydło czy prezydenta Dudy. Wyborcy nie oczekują niezależności, tylko skuteczności. A skuteczne rządzenie nigdy nie było wesołym spacerkiem. Mimo że demokracja stwarza pozory pewnego wyrafinowania, pod tym płaszczykiem nadal pozostaje brutalną grą.

Grą, której stawka jest bardzo wysoka, szczególnie w tak napiętej sytuacji międzynarodowej. Czy Kaczyńskiemu uda się wygrać coś dla Polski? Czas pokaże. Sposób pacyfikacji Trybunału Konstytucyjnego narobił zdecydowanie za dużo huku, konie w legendarnych polskich stadninach padały zbyt często, a europejscy towarzysze zbyt mocno zaczęli troszczyć się o krainę Mieszka I. Jednak piłka nadal jest w grze, ba trwa dopiero pierwsza połowa! Styl, w jakim "drużyna dobrej zmiany" z Kaczyńskim na czele wróciła na szczyt tabeli, pozwala przypuszczać, że prezes PiS jest znacznie sprawniejszym kapitanem niż Tusk. Biegnę więc po popcorn i czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Tylko na Boga, skończmy udawać, że decyzje zapadają w innym miejscu niż Żoliborz.

Sprawdź: Dominik Kolorz: Żałuję, że Morawiecki odszedł od Kukiza