Zdaniem wielu Polaków Jarosław Kaczyński w środę, 18 listopada, posunął się za daleko. Podczas trwających w Warszawie protestów, prezes PiS z mównicy sejmowej atakował opozycję wspierającą strajk kobiet. - Najpierw to łaskawie zdejmijcie te błyskawice SS-mańskie, to po pierwsze. Po drugie, wszystkie te demonstracje, które żeście popierali (...) kosztowały życie już wielu osób. Macie krew na rękach - wypalił Jarosław Kaczyński (WIĘCEJ O TYM TUTAJ). Tego dla Franka Brody, 17-letniego siostrzeńca Mateusza Morawieckiego było już za wiele. Nastolatek zbuntował się przeciwko politycznej ekipie wujka. Zdecydował się użyć strasznych słów. "Drogi SSmanie Jarku. Bo wbrew temu, co mówiłeś na posiedzeniu sejmowym, jedyną SSmańską błyskawicą jesteś ty. Chciałbym ciebie poinformować, iż zgodnie z art. 57 konstytucji o wolności zgromadzeń, jedyne, co może ich zakazać, to ustawa. Ustawa, której nie ma. Łamiecie nagminnie prawo i będziesz za to siedział. Mam nadzieję, że dożyjesz momentu, w którym umieścimy ciebie i twoich kolegów w małej ciasnej celi, abyś mógł tam pomyśleć nad tym, jak bardzo jesteś nikim. Mówił ci już ktoś, że masz krew na rękach? Bo wypominasz to innym, ale chyba żaden twój przydupas, nie powiedział ci, że mylisz adresata" - napisał na Facebooku syn siostry szefa rządu (TU PRZECZYTASZ, KIM JEST FRANEK BRODA).
Franek Broda nie po raz pierwszy odcina się od PiS. Mimo że kiedyś należał do partyjnej młodzieżówki, teraz od formacji wujka trzyma się z daleka. Chętnie za to wspomina o swoim dziadku Kornelu Morawieckim. - Dziadek (...) zawsze mi powtarzał, że dla człowieka najważniejszy jest drugi człowiek i że każdego, zawsze, trzeba szanować - podkreślił siostrzeniec Mateusza Morawieckiego w jednej z rozmów z "Super Expressem" (TU PRZECZYTASZ CAŁY ARTYKUŁ).