Rozmowa zaczęła się od niespodziewanej wieści o tym, że premier Mateusz Morawiecki (54 l.) zdecydował się na wprowadzenie drugiego stopnia alarmowego Bravo ze względu na zagrożenie polskiej infrastruktury energetycznej. - Wiązałabym z atakiem terrorystycznym na Bałtyku, bo też cała ta nasza infrastruktura jest realnie zagrożona. Jeżeli jest wojna u bram to to zagrożenie jest oczywiście większe. Nie chcę się tu doszukiwać cynizmu, ale ciężko się go nie doszukiwać, gdy widzimy, co się dzieje w rządzie i wokół niego i jak wyglądają te przepychanki między poszczególnymi panami i frakcjami w samym gabinecie. To próba skupienia uwagi, próby zarządzania kryzysem. To, co w ogóle nie wychodzi teraz rządzącym, to próba pokazania zarządzania sytuacją kryzysową. Tego w ogóle nie ma. Jest chaos informacyjny, chaos w działaniu. Nie ma tego, czego powinniśmy oczekiwać, a co powinno być - powiedziała politolożka.
- Jeżeli czytamy wyniki dotyczące gospodarki, nastrojów, zapowiedzi, tego, co ostatnio przekazał bank europejski, jak wyglądają zapatrywania na przyszły rok to wszystko wygląda źle lub bardzo źle. I to jest oczywiście na wypadek niepogarszającej się sytuacji z Rosją. Jeśli ta sytuacja pogorszy się, to niestety każdy czarny scenariusz jest tu wtedy możliwy. Ale jakby to jest poza nami. Natomiast rząd dopiero planuje, jak jest wypowiedź pisemna. Ja mam wrażenie, że to jest latanie z wiadrem, ale nie wiadomo, jak ograniczyć pożar i pole jego zniszczenia. I do tego od wczoraj jest mocna ofensywa ministra Sasina, o którym już wiemy, że jest w otwartym konflikcie z premierem Morawieckim. No to dzisiaj jest odpowiedź i otwarta ofensywa premiera Morawieckiego. Co z tego będzie na koniec dnia? Znowu chaos - oceniła ekspertka.
- Ceną pozostania Mateusza Morawieckiego na funkcji premiera jest pozbawienie go najbliższych współpracowników, obsadzenie współpracownikami, do których nie ma zaufania, nie są z jego frakcji, ani z jego bajki. Kopią pod nim doły i to niestety w sposób otwarty. Więc ta marionetkowość premiera niestety się wzmacnia, a nie osłabia, co biorąc pod uwagę w sytuacji, w jakiej jesteśmy, jest dla nas bardzo złym sygnałem. Bo to nie jest tylko kwestia układanki na szczytach władzy, ale przekłada się także na rządzenie i zarządzanie w sytuacji kryzysowej. No i to wzmocnienie posła Kuchcińskiego, o którym wiemy, w jakich okolicznościach przestał być marszałkiem Sejmu, biorąc pod uwagę jego zasoby do pełnienia tej funkcji, myślę, że będzie bardziej śmieszno niż straszno - stwierdziła.
- Myślę, że plany, które były wobec Mateusza Morawieckiego uległy daleko idącej modyfikacji. Mateusz Morawiecki sprawdził się w koncepcie twarzy bardziej europejskiej. Natomiast wiemy, że delfinem nie będzie, spadkobiercą nie będzie. Nie stworzył swojego zaplecza, albo zaplecze, które jest i frakcje które są w PiS są silniejsze od Mateusza Morawieckiego. Obecnie jednak wbrew pozorom usunięcie Mateusza Morawieckiego jest bardzo trudne. Nie dlatego, że jest taki mądry czy genialny, ale dlatego, że bardzo trudno jest znaleźć osobę, która połączy wszystkie frakcje, przy stosunkowo niskich kosztach. Jeżeli wymiana miałaby nastąpić, to miałoby to sens na ostatniej prostej, wiosną, przed wyborami. Wtedy można powiedzieć by, że to wszystko, co złe, to on, a nie my. Pytanie brzmi, kogo wybrać na tę nową twarz. No, ale rozumiem, że nawet na krótkiej ławce chętnych nie zabraknie - podsumowała dr Anna Materska-Sosnowska.