Za kostkę masła płacimy już średnio ok. 6 zł, a w niektórych sklepach nawet powyżej 7 zł. Jeszcze w kwietniu ceny tego produktu oscylowały wokół 5 zł. Zdaniem ekspertów może się powtórzyć czarny scenariusz z ubiegłego roku. Wtedy galopada cen również zaczęła się w maju, a szczyt maślanego horroru przeżyliśmy jesienią, kiedy za kostkę masła trzeba było płacić nawet 10 zł. Winni drożyzny nie byli polscy producenci czy sklepikarze, lecz spekulanci. - O tanim maśle możemy zapomnieć na dobre. Powodem jest brak równowagi pomiędzy popytem a podażą, nie można też wykluczyć działań spekulacyjnych - uważa Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka.
Ekspert ujawnia, że na światowych giełdach w połowie maja odnotowano wzrost cen masła. Średnia cena kontraktów długoterminowych na ten tłuszcz wzrosła o 2,4 proc., a takich wzrostów nie było jeszcze w tym roku. - Handlujący tym produktem uznali, że już dziś warto zapłacić więcej za masło, które prawdopodobnie nie zostało nawet jeszcze wyprodukowane, a dostarczone zostanie dopiero za kilka miesięcy - komentuje Marcin Hydzik. To niestety niedobrze wróży naszym portfelom!