"Masa" opowiedział Dorocie Kani o szczegółach sprawy ułaskawienia znanego gangstera "Słowika" przez prezydenta Lecha Wałęsę. Sokołowski powiedział, że "Słowik" został ułaskawiony za pieniądze. Sprawę miał załatwić z ramienia prezydenta Wałęsy pewien adwokat, ale o kogo chodzi "Masa" powiedzieć nie chciał: - Załatwił to przez Kancelarię Prezydenta Lecha Wałęsy pewien mecenas, którego nie chcę wspominać. Zostało to klepnięte, suma była „wyświetlona” od samego początku, przekazaliśmy pieniądze, a później było tak, jak zeznałem w prokuraturze: bawiliśmy się i wznosiliśmy toasty - opowiada. Suma przekazana za ułaskawienie "Słowika" zdaniem gangstera z mafii pruszkowskiej miała sięgać 50 tysięcy dolarów.
"Masa" przyznał też, że w Belwederze, czyli tam gdzie mieszkał prezydent, bywał, a nawet grał w ping-ponga przez nikogo nie przeganiany, tym bardziej, że grywał z ochroną: - Wałęsa chodził po Belwederze, widział nas grających z ochroną w ping-ponga i niby na nas prychał. Ale to były żarty – mieliśmy tam układy i mieliśmy swoje wtyki. Nie wiem, czy ktoś Wałęsie podsunął to ułaskawienie, ale je podpisał. I jako prezydent powinien wiedzieć, co podpisuje.