To pierwszy wywiad po tym, jak trafił za kratki! - Wciąż jestem zaskoczony. Przyjechali do mnie około 6 rano i zatrzymali. Nie wiem, czemu wymiar sprawiedliwości tak ze mną postępuje. Mam nadzieję, że ta sprawa się jak najszybciej wyjaśni - opowiada nam najsłynniejszy świadek koronny Jarosław S. za pośrednictwem swojego pełnomocnika, mec. Franciszka Piątkowskiego, który odwiedził swojego klienta w areszcie.
Prokuratura twierdzi, że "Masa" mógł popełnić kilka przestępstw. Dotyczą one m.in. wyłudzeń kredytów czy korupcji policjanta i urzędnika celnego. Jak na te zarzuty odpowiada Jarosław S.? - Te zarzuty są śmieszne albo związane z drobiazgami. Jeśli chodzi o te prawie 700 tys. zł, to kredyt został wzięty legalnie i był spłacany. Tymi pieniędzmi miałem pomóc pewnemu znajomemu, który niestety zbankrutował. To był kredyt na większą budowę w stolicy, ale osoba, która miała nieruchomości i miała zajmować się wybudowaniem budynków, po prostu splajtowała i zaczęły się problemy - opowiada "Masa". I dodaje oburzony: - Czuję się oszukany. To są błahe, absurdalne zarzuty i przygotowane po to, żeby mnie tylko umieścić w zakładzie. Jest to robota polityczna, sprawa polityczna i chcą ze mnie zrobić kozła ofiarnego. Teraz pokazuje mi się plecy? Dlaczego? Czy powodem jest zażyłość z tym naczelnikiem z Łodzi? Znamy się od lat, jesteśmy od lat kolegami. A może nie podobała się komuś moja działalność jako twórcy literackiemu? - pyta na koniec Jarosław S.