W samolocie Tu 154M, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się w Smoleńsku, było 96 osób. Marta Kaczyńska od samego początku nie wierzyła, że w Smoleńsku doszło do katastrofy. Co roku, 10 kwietnia jechała na Wawel, by uczcić pamięć po tragicznie zmarłych rodzicach. Zapewne w tym roku również wybierze się do Krakowa, chociaż uroczystości, jak przyznają politycy PiS, będą w tym roku dość skromne z uwagi na stan zagrożenia epidemicznego i szalejącego koronawirusa. Tymczasem Marta Kaczyńska we wzruszającym tekście wspomniała swoich rodziców. Dużo miejsca poświęciła w nim szczególnie ukochanej mamie za którą bardzo tęskni. „Gdy Lech Kaczyński został wybrany na urząd prezydenta RP, wielu wątpiło, czy sprawdzi się w roli pierwszej damy, ale sympatia i szacunek, okazane jej zwłaszcza po tym kiedy tragicznie zginęła, świadczą o tym, że i tym razem nie zawiodła. Tysiące tulipanów i tłumy ludzi na trasie przejazdu trumny z jej ciałem pokazały, że sprostała zadaniu. Maria Kaczyńska była bezpośrednia i naturalna. Miała ogromne poczucie humoru i dystans do siebie. Jej szczere niebieskie, śmiejące się oczy zapadły w pamięć zapewne nie tylko najbliższym. Była niespotykanie komunikatywna i szybko nawiązywała znajomości” - napisała w tygodniku „Sieci”.
Marta Kaczyńska o wyprawie swojej mamy do Smoleńska dowiedziała się dzień przed wylotem. „Dziesięć lat temu wybierała się z Ojcem do Katynia, by towarzyszyć mu w obchodach 70. rocznicy ludobójstwa polskich oficerów i by wspomnieć o swoim stryju Witoldzie Mackiewiczu, uwięzionym w Starobielsku, 17 maja 1940 roku zamordowanym w Charkowie. O tym, że leci do Smoleńska, dowiedziałam się dzień przed wylotem. Zdawało mi się, że tym razem Tata leci sam. Po powrocie z Rosji miałyśmy się spotkać nad morzem...” - zakończyła swój tekst córka Kaczyńskich.