"Super Express": - Powiedział pan, że Krzysztof Rutkowski rozjechał emocjonalnie walcem matkę półrocznej Magdy. Co to znaczy?
Mariusz Sokołowski: - To, że bardzo ostro wypowiadając się na temat całej sprawy, nie wziął pod uwagę tego, że ma ona wpływ na pozostałą część rodziny. Wyciąganie tego typu kwestii na zewnątrz jest czymś niewłaściwym. Szanujmy ludzi, którzy pozostają i dalej żyją w danym środowisku.
- Rutkowski umiejętnie wyciągnął prawdę od matki dziecka, czego policja nie była w stanie zrobić. Czy skuteczność działania nie jest tu rozstrzygającym kryterium?
- Wielokrotnie twierdziłem, że dobrze się stało, że matka zaczęła w końcu mówić. Bez względu na to komu. To jest rzecz nie do przecenienia. Podejrzewam jednak, że do tej rozmowy by nie doszło, gdyby nie wcześniejsza praca policjantów. Ona nie zdecydowała się mówić tylko dla Rutkowskiego zaraz po tym, jak do niej przyszedł.
- Niby jak, Rutkowski zawdzięcza swoje dokonania policji?
- Przez kilka dni policjanci weryfikują to, co ta kobieta mówi. Wielokrotnie z nią rozmawiają, zadają pytania. Z czasem dociera do niej samej, że wersja przedstawiona przez nią wcześniej zaczyna być niespójna z ustaleniami funkcjonariuszy. Wciąż jednak nie mamy stuprocentowej pewności, jednoznacznego dowodu winy matki. Przerywamy na chwilę i zostawiamy ją na pewien czas z własnymi myślami, żeby zaraz wrócić.
- A może powinniście ją wtedy bardziej "przycisnąć"?
- Nie. Powinniśmy działać metodami prawa i z poszanowaniem godności matki. Mamy inną taktykę działania niż pan Rutkowski, choć policjanci, z którymi rozmawiałem, mówili, że mogliby osiągnąć to samo, co on w każdej chwili.
- To, że rodzice Madzi zwrócili się o pomoc do Rutkowskiego, to jednak dowód braku zaufania do policji.
- To była jej indywidualna decyzja i nie wnikam w to, co ją do tego skłoniło. Ja mogę tylko odpierać zarzuty kierowane wobec nas.
- Dlaczego więc tak szybko uwierzyliście temu, co mówiła matka, sporządziliście portret nieistniejącego porywacza i wydaliście pieniądze na poszukiwania dziecka?
- Błędem byłoby, gdybyśmy tego nie zrobili. Zapomina się na ogół o tym, że policja przyjmuje kilka wersji zdarzeń. Dopóki nie ma pewności co do jednej z nich, musimy zakładać inne. Prawdomówność matki zweryfikowaliśmy negatywnie dopiero po kilku dniach.
- Coraz częściej jednak słychać, że Rutkowski skutecznie działając w pojedynkę, ośmieszył policję.
- Nic na to nie poradzę. Mnie nie wolno odnosić się konkretnie do tego, co zrobiliśmy i ustaliliśmy w tej sprawie. To wszystko znajduje się w materiałach postępowania przygotowawczego. Ponoszę odpowiedzialność za to, co mówię. Gdybym wyjawił tajemnicę postępowania, byłoby to nieprofesjonalne. Dlatego też moja obrona jest z góry słabsza wobec tych zarzutów i jesteśmy w gorszej sytuacji od pana Rutkowskiego. Lepiej dotrze do opinii publicznej film z przyznaniem się do winy matki, bo to siła obrazu oddziałuje najbardziej. Dlatego pan Rutkowski triumfuje, a policja zbiera krzywdzące opinie.
Mariusz Sokołowski
Rzecznik Komendy Głównej Policji