"Super Express": - Będziecie chcieli odwołać ministra Arłukowicza?
Mariusz Błaszczak: - Zastanawiamy się. Za cały bałagan odpowiada przede wszystkim Ewa Kopacz, która przygotowała projekt ustawy. Pan Arłukowicz też ponosi odpowiedzialność, ale sam przyznał na posiedzeniu komisji zdrowia, że jest zupełnie bezradny.
- Gdy tylko został ministrem, zabrał się do negocjacji z firmami farmaceutycznymi. Nie mógł działać szybciej.
- Jeśli jakaś sprawa przerasta ministra, to odpowiada za nią jego szef. Donald Tusk powinien czym prędzej zasiąść do stołu z lekarzami, bo w obecnej sytuacji cierpią pacjenci. Udręczeni staniem w kolejce w aptece i tym, że muszą płacić pełną cenę lekarstwa.
- Kto, jeśli nie lekarze, ma sprawdzać, czy pacjent jest ubezpieczony?
- Urzędnicy. W NFZ setki pracowników nie wykonuje swoich obowiązków. Obecnie premier chroni biurokrację, a zabieganych lekarzy obciąża karą finansową i administracyjną pracą. Oni mają chronić zdrowie pacjentów, a biurokracja - pilnować, by pieniądze publiczne były wydawane racjonalnie. Tymczasem na udręce pacjentów budżet NFZ uzyska miliard zł.
- Paweł Olszewski twierdzi, że krzyczą na władzę związkowcy, a zwykli lekarze doceniają pracę rządu.
- Gdyby lekarze sami podnosili pewne postulaty, byliby skazani na porażkę i mogliby stracić pracę. Dlatego świat cywilizowany wymyślił związki zawodowe reprezentujące ich w rozmowach z władzą. W Polsce nie ma dialogu społecznego, nie działa Komisja Trójstronna. Premier gra w piłkę, a po meczu straszy lekarzy. Za tę arogancję płacimy my, pacjenci.
Mariusz Błaszczak
Przewodniczący klubu parlamentarnego PiS