O odwołaniu Waldemara Pawlaka zadecydowało kilka kwestii. Przede wszystkim wydaje mi się, że Pawlak, będąc de facto zastępcą Donalda Tuska, zebrał plon niechęci do rządu, który firmuje. To wyraźne wotum nieufności wobec Pawlaka oznacza, że działacze PSL ocenili, iż rząd PO-PSL kończy już swoją działalność. Ludowcy postanowili więc dokonać zmiany, rozpoczynając od zmiany prezesa. Między innymi dlatego, że podpisuje się on pod pomysłem premiera, który w trwających negocjacjach dotyczących budżetu unijnego wyraźnie postawił na fundusze strukturalne kosztem większych pieniędzy na rolnictwo. To peeselowcom nie może się podobać. Myślę, że w tym kontekście Pawlak dotrzyma słowa i odejdzie z ministerialnego stanowiska, a to, przy niechęci Piechocińskiego do wstępowania do rządu, oznacza kryzys. Wiele wskazuje na to, że ten kryzys może doprowadzić wręcz do rozpadu koalicji PO-PSL. Dlatego sobotnie wybory ludowców mogą mieć znaczenie przełomowe. W tym kontekście wniosek PiS w sprawie konstruktywnego wotum nieufności jest aktualny i ma realne szanse powodzenia.
Przewodniczący klubu PiS