Mariusz Błaszczak: Media publiczne są upolitycznione

2011-07-05 4:00

Po konsultacjach u prezydenta Komorowskiego w sprawie jego decyzji o odrzuc eniu bądź przyjęciu sprawozdania KRRiT - specjalnie dla "SE" opinie szefów klubów parlamentarnych oraz ministra z Kancelarii Prezydenta.

"Super Express": - Co kierowało PiS, żeby wesprzeć odrzucenie sprawozdania KRRiT za 2010 rok?

Mariusz Błaszczak: - Bardzo krytycznie oceniamy działalność KRRiT.

- Chodzi o okres urzędowania Rady pod przewodnictwem Witolda Kołodziejskiego czy Jana Dworka?

- Zdecydowanie Jana Dworaka. To za jego kadencji mamy przecież do czynienia z czymś, co można nazwać pacyfikacją mediów publicznych przez trójkoalicję PO-PSL-SLD. Nie zdarzało się do tej pory, że ludzie z rządu przechodzili do zarządu TVP. Weźmy np. byłego podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa Mariana Zalewskiego, który zasiada we władzach telewizji publicznej.

- Co może wam dać to odrzucenie sprawozdania? Obecna Rada zostanie odwołana, ale koalicja nie odda w niej miejsc dla PiS.

- Jeżeli opinia publiczna i dziennikarze będą poinformowani i zaprotestują, to być może koalicja nie poważy się, żeby dokonać rozbioru mediów publicznych między siebie. Chodzi o troskę o publiczne media, którą PiS się kieruje.

Przeczytaj koniecznie: Prezydent rozwiąże KRRiT?

- Nie boi się pan, że pomagacie koalicji przejąć Radę i publiczne media? O takim planie PO i PSL od jakiegoś czasu się spekuluje.

- Ależ KRRiT już została zdominowana przez PO. Przecież Jan Dworak to były członek Platformy.

- Aby podejmować decyzje w Radzie, trzeba mieć kwalifikowaną większość. Koalicja ma je za zgodą SLD lub PiS. Trudno więc mówić o jej dominacji. Kolejny układ w KRRiT może być dla was gorszy.

- Cóż, wszyscy, którzy odważą się krytykować w TVP rząd, zostają z niej natychmiast usunięci, np. redaktorzy Pospieszalski i Wildstein. Czy może być jeszcze gorzej? Nie sądzę.

- Spekuluje się też, że usuwając ludzi SLD, PO czyści grunt pod koalicję medialną z PiS. W każdej plotce jest podobno cień prawdy?

- To jakieś niedorzeczności. PiS wychodzi z założenia, że TVP powinna być albo pozbawiona wpływów politycznych, albo te wpływy powinny być zrównoważone, tak jak ma to miejsce np. we Włoszech. Obecnie publiczna telewizja jest pełna sympatyzujących z rządzącą koalicją ludzi i jest to stan, wedle naszych standardów, nienormalny.

- Za czasów koalicji PiS-LPR-Samoobrona o was mówiono to samo...

- Wtedy nikt z rządu nie zasiadał w zarządzie TVP. Żaden prezes telewizji nie miał też za sobą kariery parlamentarnej jak Juliusz Braun.

- Tak czy siak to, co dalej będzie się działo z KRRiT i mediami publicznymi, zależy teraz od prezydenta. Jakiej decyzji Bronisława Komorowskiego się pan spodziewa?

- Utrzymania dotychczasowego stanu korzystnego dla koalicji rządzącej.

- Warto wspomnieć o zamieszaniu w "Rzeczpospolitej". Prawicowi publicyści twierdzą, że przejęcie gazety przez Grzegorza Hajdarowicza to koniec względnego pluralizmu w Polsce. Pan też tak myśli?

- Widać, że media w Polsce stają się coraz bardziej jednostronne. "Rzeczpospolita", która była gazetą konserwatywną, pod rządami nowego właściciela stanie się nowym "Przekrojem" i kontrola mediów nad rządem będzie jeszcze bardziej ograniczona.

- Święte prawo rynku, w które PiS wierzy, pozwala właścicielowi danego medium robić z nim, co chce. Nawet przeprofilować je ideowo.

- Prawem opinii publicznej jest rzetelne informowanie jej o sytuacji w kraju. W momencie, kiedy jedna trzecia obywateli jest tego prawa pozbawiona, mamy do czynienia z nienormalną sytuacją.

Mariusz Błaszczak

Przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości