Marian Zacharski "Krwawiąca granica". Historycy powtarzają wiele legend

2014-07-16 4:00

Najnowsza książka gen. Zacharskiego o wojnie wywiadów w II RP.

"Super Express": - W pańskiej najnowszej książce znów masakruje pan wywiad II RP...

Generał Marian Zacharski: - Niestety. Wielu z nas wychowywało się w pewnym kulcie osiagnięć II RP, także ówczesnego wywiadu, ale kiedy w tym się zagłębić, to obraz jest nie najlepszy. Poza rotmistrzem Sosnowskim, poza indywidualnym osiągnięciem Mariana Rejewskiego z Enigmą... Zostaje niewiele. A nawet powody do wstydu.

- Na przykład?

- Szczególnie oburzają mnie sytuacje, w których oficerowie wywiadu wykorzystują bez mrugnięcia okiem ludzką biedę. Nawet skrajną. Obiecują zwykłym ludziom niesamowite rzeczy, a później o nich zapominają. Przytaczam kilka takich ponurych historii.

- Przytacza pan też mocno zapomniane pomysły, jak np. przelot Hitlera nad Polską, podczas którego miał z samolotu wygłaszać polityczne mowy.

- (śmiech) Rzeczywiście, był taki kuriozalny pomysł. Hitler miał przelecieć nad terenami uznawanymi przez Berlin za niemieckie, "tymczasowo w granicach II RP". Wymyślili, że Hitler wygłaszałby mowy z samolotu, nad Polską, by... Bo ja wiem? Może miał kogoś przekonać? Niesamowita koncepcja, ale był taki pomysł.

- Czytając o tym, jak przedstawiały kontakty z Niemcami ówczesne media, odnosi się wrażenie, że np. na pograniczu polsko-niemieckim trwała nieustanna wojna. Przytacza pan teksty z gazet, nagłówki. Nieustannie jacyś szpiedzy, spiski...

- Nie było aż tak sensacyjnie, a media były mediami także wtedy. Ciekawe jest to, że podkręcano to nawet w dość banalnych przypadkach. Przy okazji granicy z Niemcami, po obu stronach nie pisano o "nielegalnym przekroczeniu granicy", ale odpływano w bardzo górnolotne słowa... Pisano np., że granica została "zraniona", "pogwałcona". Prawdziwy dramat (śmiech).

- Może w tamtych czasach taki język musiał być normą?

- Niekoniecznie. Ciekawe rozwiązanie zaproponował poseł niemiecki Raucher, który już wtedy sugerował krok w kierunku dzisiejszego Schengen, czyli niehisteryzowania, jeżeli granice przekraczają cywile. Do dziś utrzymuje się jednak wiele legend wykreowanych przez prasę, a powtarzanych dość bezrefleksyjnie przez naszych historyków. Czytamy np. o "porwaniu"... Jakie to porwanie, którego dokonał jeden niemiecki policjant, a po drugiej stronie mamy polskiego oficera, dwóch podoficerów i trzech żołnierzy z karabinami. I to nasi zostali porwani, ich ciała "wleczone" itd.

- Opisuje pan to, co działo się na granicy z Niemcami. Dominuje przekonanie, że wywiad II RP skupiony był raczej na wschodzie.

- Próbowali działać po obu stronach, ale wywiad na wschodzie był kompletnie nieskuteczny. Wkroczenie Rosjan we wrześniu 1939 roku było kompletnym zaskoczeniem, a to oznacza klęskę wywiadu. Jedyne sensowne sygnały, które II RP miała z Rosji, pochodziły z tzw. płytkiego wywiadu, z Korpusu Ochrony Pogranicza. Widzieli koncentrację wojsk itd. Co do klasycznego wywiadu, to zero wiadomości i zrzucanie winy na brak sprzętu itd.

- Dlaczego?

- Cóż, od kiedy zmarł Józef Piłsudski i zabrakło go na czele ekipy rządzącej, reszta pozostająca u władzy po prostu drastycznie odstawała od niego talentem, wyczuciem polityki, świadomością tego, co jest najważniejsze. I to dało o sobie znać.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail