Marian Banaś podał się do dymisji – informację jako pierwszy podał Dziennik Gazeta Prawna. Wszystko rozegrało się podobno w piątek 29 listopada. Marian Banaś wciąż jednak piastuje swoje stanowisko. Jak to?
Pismo, które 29 listopada szef Najwyższej Izby Kontroli wysłał do Marszałek Sejmu, zostało mu odesłane przez błędy formalne. Bo nie wskazał w nim p.o. prezesa NIK. Informacja nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona. Tymczasem na Twitterze już hulają wiadomości o rzekomej dymisji, publicyści pokazują treść pisma, jakie Marian Banaś miał wysłać do marszałka Sejmu.
Jak informuje dziennik, w piątek przed południem do gabinetu marszałek Sejmu Elżbiety Witek przyjechał kierowca z Najwyższej Izby Kontroli. Przekazał pismo od prezesa Mariana Banasia. -Kierując się Dobrem Polski, Najwyższej Izby Kontroli oraz mojej rodziny, składam rezygnację – tak zdaniem dziennikarzy brzmiała treść pisma adresowanego do marszałka Sejmu.
Marszałek Sejmu nie przyjęła jednak tej rezygnacji. Oryginał pisma z naniesionymi poprawkami odesłała do nadawcy.
Prezes NIK musi wskazać osobę, która będzie pełniła obowiązki szefa Najwyższej Izby Kontroli po jego rezygnacji. Banaś odmówił naniesienia poprawek.
Media społecznościowe zalewają powoli wpisy polityków i dziennikarzy powołujących się na nieoficjalne informacje DGP o dymisji Mariana Banasia. Powstają nie tylko wpisy, ale i wiersze. Nie brakuje też pytań, czy dymisja naprawdę miała miejsce.
Informacje dementuje szef Centrum Informacyjnego Sejmu. - Do sekretariatu Marszałek Sejmu nie wpłynęło pismo opisane w artykule. To jednocześnie oznacza, że Marszałek Sejmu nie mogła się z nim zapoznać, ani tym bardziej go odesłać. Jednocześnie należy podkreślić, że Marszałek Sejmu nie spotkała się z kierowcą z Najwyższej Izby Kontroli, który - według relacji - miał w piątek przyjechać do gabinetu drugiej osoby w państwie - powiedział "Super Expressowi" Andrzej Grzegrzółka.