Maria Piechowska o mobilizacji w Rosji: "W niektórych rejonach można to nazwać czystką etniczną" [Raport Walczaka]

2022-10-04 11:54

Maria Piechowska, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych była gościem "Raportu Walczaka" we wtorek 4 października. Z Tomaszem Walczakiem rozmawiała na temat dalszych losów Władimira Putina w obliczu piętrzących się klęsk na froncie wojny w Ukrainie.

Na temat reakcji Ukrainy na mobilizację w Rosji przeprowadzoną na tydzień przed aneksją okupowanych terytoriów Ukrainy Maria Piechowska odpowiada wprost. - Oni bardzo się nie przejęli, ale to wynika też z tego, że dostawy broni się skumulowały. Oczywiście, ta mobilizacja jest kłopotliwa. Nawet jeśli niewyszkoleni, to kolejni ludzie, których trzeba pozbyć się z terenów własnych. To niewątpliwie przedłuży wojnę, ale nie będzie elementem, który przeważy o jej wyniku - mówi ekspertka.

Maria Piechowska: Ostatnie zwycięstwa dały kopa społeczeństwu

Na temat nastrojów Ukraińców w dobie wojny: - Mobilizacja ten entuzjazm jest jeszcze trochę wyższy niż wcześniej. Oczywiście jest zmęczenie wojną, to jest wiele miesięcy w trudnej sytuacji wojny, zwłaszcza na terenach wschodnich. Te ostatnie zwycięstwa dały jednak kopa temu społeczeństwu, które wyraźnie powiedziało: "da się". Ukraińcy nie mają wątpliwości, że granice ich państwa to są sprzed 2014 roku, czyli z Krymem i całym Donbasem. Ta wojna nie może zakończyć się dla Ukraińców inaczej, niż pełnym odzyskaniem terytoriów. Społeczeństwo nie daje możliwości innego zakończenia tej wojny - powiedziała Piechowska.

- Ukraińcy nie mają wątpliwości, że ta wojna nie zaczęła się 24 lutego, tylko w 2014 roku. Oni są już zmęczeni tą wojną. Biorą to jednak pod uwagę. Pod uwagę biorą także zniszczenia. Koszty odbudowy Ukrainy będą niewiarygodnie wysokie. To jest kwestia zdewastowanej infrastruktury cywilnej, zniszczonych dróg, zniszczonych szpitali, szkół, budynków mieszkalnych. Bez pomocy zagranicznej Ukraina nie będzie w stanie się odbudować. Rozumiem tych mniej entuzjastycznych ludzi, bo widzą to, czego my nie widzimy. Widzą zniszczenia, widzą ofiary. Nawet w stosunkowo spokojnym jak na warunki wojenne Lwowie co jakiś czas miejsce mają alarmy bombowe - zauważyła Maria Piechowska.

Ilu ukraińskich żołnierzy zginęło? Według Marii Piechowskiej ta liczba to informacja strategiczna

- Informacja na temat zabitych ukraińskich żołnierzy to strategiczna informacja, którą niechętnie się Ukraińcy dzielą. Była informacja, że to 9 tys. poległych żołnierzy, trochę mniej, trochę więcej. Ja myślę, że jednak trochę więcej. Jest jedna bardzo duża różnica miedzy armią ukraińską, a armią rosyjską, czyli kwestia przeżycia. Jeśli jakiś żołnierz rosyjski po stronie rosyjskiej padnie na polu bitwy, pewnie tam zostanie. Mała szansa, że dostanie pomoc medyczną. Po stronie ukraińskiej działają bardzo skuteczne służby medyczne. Wielu wolontariuszy, także z Polski. Oni tam są i pomagają. Szansa przeżycia, a co za tym idzie, po jakimś czasie powrotu do walki, jest naprawdę wysoka - mówi analityczka.

- W tym momencie najprawdopodobniej około 20 tys. Ukraińców szkoli się na Zachodzie. Będą to żołnierze bardzo dobrze wyszkoleni, nie wszyscy z doświadczeniem, ale świetnym wyszkoleniem. W ostatnim pakiecie pomocy amerykańskiej jest szereg różnego sprzętu, ale pomoc w szkoleniu jest kluczowa. Ukraina będzie w skutecznie w stanie zastępować ludzi w wojsku dzięki temu szkoleniu - mówiła o szkoleniu wojsk Ukrainy ekspertka.

Maria Piechowska o mobilizacji w Rosji: To co robią Rosjanie, można nazwać czystką etniczną

Jak stwierdziła analityczka do spraw Ukrainy PISM, mobilizacja w Rosji ma znamiona czystki etnicznej. - Rzeczywiście to, co robią Rosjanie można nazwać czystką etniczną. Na Krymie 90 proc. zmobilizowanych to byli Tatarzy, którzy nie są chętni do walki, oni zawsze byli proukraińscy. To rzeczywiście może wskazywać na to, że jest to element czystki etnicznej. W sytuacji, kiedy wysyłamy niewyszkolonych żołnierzy na front bez sprzętu, to wiadomo, że szansa iż przeżyją, jest bardzo nikła. Generalnie Rosjanie są bardzo zdesperowani, by znaleźć osoby, które można zmobilizować. To widać było zwłaszcza tej pierwszej fali mobilizacji, kiedy mobilizowani byli ludzie całkowicie do tego nieprzeznaczeni - podsumowała