Żonę Czesława Kiszczaka mocno zdenerwowały ostatnie publikacje "Rz" i Polskiego Radia. Niewykluczone jest nawet to, że pozwie dziennikarzy. - To wielkie kłamstwo. Z żadnym Obamą ani innymi Amerykanami na taki temat nie rozmawialiśmy. Rozważę wystąpienie do sądu w sprawie dziennikarzy, którzy to napisali - mówi wp.pl. - Mój mąż by tego nie zrobił, bo był wielkim patriotą i zależało mu na tym, żeby prawda wyszła na jaw tu, w Polsce. W teczce umieścił karteczkę z adnotacją, by dokumenty ujawnić pięć lat po śmierci Wałęsy. Chronił go w ten sposób i chciał, by osądzono go historycznie, a nie politycznie - tłumaczy Maria Kiszczak.
Ostatecznie jednak materiały trafiły do USA, do Hoover Institution Library & Archives w Stanford. Instytut nie ujawnia, jak wszedł w posiadanie dokumentów i ile za nie zapłacił.