Marek Zuber ocenia program PiS: Podatki od banków nic nie dadzą

2014-02-17 3:00

Jakie plusy i jakie minusy w nowym programie PiS widzą eksperci?

"Super Express": - PiS zaprezentowało swój program gospodarczy. Jakie są najlepsze i najgorsze strony tego, co pan usłyszał?

Marek Zuber: - Zdajemy sobie sprawę z tego, że jedna czwarta polskich rodzin żyje poniżej poziomu minimum. Mówią o tym choćby badania pod kierownictwem prof. Czaplińskiego Diagnoza Społeczna. Zdajemy sobie sprawę z 13-proc. bezrobocia. Dodajmy do tego ludzi, którzy wyjechali za pracą, a być może chcieliby wrócić. Ta trudna sytuacja zarysowana przez PiS jest prawdą. Tyle że próbując wprowadzać rozwiązania mające poprawić sytuację, trzeba pamiętać, że one kosztują. I największym minusem propozycji prezesa Kaczyńskiego jest brak wskazania źródeł finansowania.

- Wskazano nowe podatki na banki i hipermarkety, zmiany w systemie... Nie wystarczy?

- PiS mówi np. o obniżeniu składki VAT. Jestem za, ale to nie wiązałoby się zapewne z dużymi zmianami dochodów do budżetu. Pamiętamy, że kiedy rząd PO podniósł składkę, to oznaczało to relatywnie mniejszą ściągalność i wzrost liczby pomysłów, by tego VAT nie płacić. Musiałoby to oznaczać jednak większą zmianę niż 1 proc. Te podatki od banków i hipermarketów... To nic nie da.

- Dlaczego?

- Za małe pieniądze. Proponowane zmiany wymagają kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie. Tymczasem zysk całego systemu bankowego w Polsce to 15 mld zł rocznie. Całego! Skąd wziąć resztę? Dorzucimy 10 proc. do podatku - i tak za mało. Dorzucimy więcej, to zacznie się unikanie podatków.

- Czyli trzeba siąść i płakać, że jest źle?

- Najlepszym pomysłem byłoby dramatyczne wręcz uproszczenie wszystkiego, co związane jest z prowadzeniem działalności gospodarczej. To nie kosztuje miliardów złotych, a zmiany w przepisach naprawdę oznaczałyby gigantyczne ułatwienie dla przedsiębiorców. To wymaga zmian przepisów, choćby nawet w prawie budowlanym, co jest obiecywane od lat. Weźmy też choćby propozycje dopłat do kolejnych dzieci. Przecież to mniejszy problem niż znalezienie pracy przez kobietę wracającą po ciąży na rynek pracy. Więcej niż te pieniądze pomogłyby jakieś preferencje dla przedsiębiorców, którzy takim kobietom zapewniają pracę. Zmiany w przepisach dają więcej niż dorzucanie pieniędzy.