Marek Nowakowski: Tuskoland to kraj niewolników

2012-10-04 4:00

Marek Nowakowski: Tuskoland trwa od lat. I służą mu media. Demokracja polega na wymianie poglądów, na pluralizmie. Tego nie ma w dzisiejszej Polsce. Naszą władzę interesuje wyłącznie cynizm, amoralność, oportunizm. Dzisiejsi dziennikarze są gorsi od PRL-owskich - to apologeci władzy, chórzyści. Miecugow, Lis... To są sztuczne autorytety. Albo ten "mędrzec w meloniku" - Hołdys. Ludzie tego pokroju są windowani. Tak samo jest w kulturze - tworzenie efektownych, ale pustych fajerwerków. Bańka mydlana. Na zewnątrz kolorowa, a w środku śmierdząca jak siarkowodór.

"Super Express": - Jak pan ocenia sytuację powstałą wokół ekshumacji grobu śp. Anny Walentynowicz?

- Świadczy to chyba też o stanie naszego państwa?

- To jest pogorzelisko. Podstawowe struktury państwa są pogrążone w patologiach. Sądownictwo, rząd, parlament - są nie tylko niesprawne, nieskuteczne, ale też połączone gnilnymi więzami. Ich nieskuteczność nie wynika z nierozgarnięcia kadry, lecz ze złej woli. Z państwa polskiego uczyniono prywatny folwark.

- To zgniłe państwo czy może jednak zgniłe społeczeństwo? Polskie władze są wybierane w wolnych wyborach.

- Pierwsza Solidarność pokazała, że część polskiego społeczeństwa nie uległa sowietyzacji, nie jest przegniła. Dla mnie to było olśnienie. Zetknąłem się z ludźmi posiadającymi nadzieję i wiarę - wiarę w Polskę. Niestety, po okresie komunistycznego zniewolenia polskie państwo nie odrodziło się jako organizm zdrowy. Nie jest państwem nadziei i marzeń. I dlatego część społeczeństwa wróciła - być może podświadomie - do stanu zniewolenia, bierności. Ci ludzie zdają sobie sprawę, że Polska jest państwem słabym i władanym przez grupę interesu. A ponieważ ta grupa już tak długo rządzi, to znaczy, że trzeba się z nią jakoś ułożyć.

- To znaczy?

- Władza kombinuje i pozwala kombinować. Sprawa Amber Gold jest tego wyrazistym przykładem. Przekaz jest taki: niech każdy drąży swoje krecie ściegi i nie myśli o imponderabiliach, bo one w Polsce nie są możliwe - one nie są możliwe w kraju leżącym między Rosją i Niemcami, w kraju, w którym nic się nie udaje. Władza pokazuje, jak lawirować. Lawirowanie gwarantuje spokój - więc kradniemy, więc mamy szarą strefę. To właśnie ta część społeczeństwa dominuje. I to ona dokonuje wyborów dotyczących nas wszystkich. Są to wybory amoralne.

- Z czego to wynika?

- Z doświadczenia historycznego Polaków: zabory, II wojna światowa, sowieckie jarzmo. Najdelikatniejszym przejawem tych doświadczeń była fasadowość i kłamstwo. Za nimi stała siła. Problem polega na tym, że ludzie z tak ukształtowaną mentalnością sprzęgli się z władzą. Oni jej nie lubią, ale nie wierzą, że może być inna - że może być inaczej. Ci ludzie boją się przejrzystości w sądownictwie, boją się likwidacji układów korupcyjnych. Bo to jest ich świat - jedyny, jaki znają i w jakim nauczyli się istnieć. Idolami są młodzi, zdolni, ale cyniczni karierowicze.

- Kto byłby władny odwrócić tę sytuację?

- Mógł Lech Kaczyński, nadal może Jarosław Kaczyński - największa indywidualność na etycznie ubogiej scenie politycznej po 1989 r. Bo pragmatyków było wielu. Byli to ludzi skuteczni, ale ich program władzy był programem technicznym. Tu można wymienić Aleksandra Kwaśniewskiego albo prestidigitatora Donalda Tuska. Stworzył on namiastkę państwa, ma swój aparat, swoich rzeczników i swoich zwolenników. Ale ja tyle lat żyłem pod komunizmem - tyle lat obserwowałem to grzęzawisko i gnicie w nim ludzi - że chciałbym wreszcie doczekać rządów polityków etycznych.

- Bracia Kaczyńscy byli u władzy. Jeden prawie całą kadencję prezydencką, a drugi sformował rząd.

- Ale za krótko. Robili dobre rzeczy, ale to był epizod. Zaś Tuskoland trwa od lat. I służą mu media. Demokracja polega na wymianie poglądów, na pluralizmie. Tego nie ma w dzisiejszej Polsce. Naszą władzę interesuje wyłącznie cynizm, amoralność, oportunizm. Dzisiejsi dziennikarze są gorsi od PRL-owskich - to apologeci władzy, chórzyści. Miecugow, Lis... To są sztuczne autorytety. Albo ten "mędrzec w meloniku" - Hołdys. Ludzie tego pokroju są windowani. Tak samo jest w kulturze - tworzenie efektownych, ale pustych fajerwerków. Bańka mydlana. Na zewnątrz kolorowa, a w środku śmierdząca jak siarkowodór.

- Proszę jednak zauważyć, że wywiad z panem, w którym wyraził pan już wiele niepochlebnych opinii o rządzie, ukazuje się w wysokonakładowej gazecie...

- To jest pozytywny wyłom z jedynowładztwa. Ale proszę spojrzeć na inne piśmidła: "Politykę", "Gazetę Wyborczą", "Tygodnik Powszechny"... One pokazują fałszywy obraz świata, w który wielu ludzi wierzy.

- Nietrudno zgadnąć, że podpisałby się pan pod słowami, które Jan Krzysztof Kelus skierował do Adama Michnika: "podobnie jak pan Rafał Ziemkiewicz uważam, że pozywając swych krytyków, zastraszasz potencjalnych polemistów, działasz przeciwko wolności słowa i ograniczasz swobodę debaty publicznej".

- Kelus przypomniał rzeczy oczywiste, elementarne. Michnik narzuca swoje racje, korzystając z usług sądów. W sprawie Jaruzelskiego, Kiszczaka i morderców górników sądy przez lata zbierały akta, które obracały się w nicość, a gdy trzeba służyć Michnikowi - działają błyskawicznie. A on potrzebuje pomocy sądów nawet w przypadku dysput literackich. Ośmieszył się już dawno. Przez swoją lewicowość - odziedziczoną rodzinnie - największego wroga widzi w "ciemnym ludzie", w "moherowcach", w katolicyzmie. Zaś inteligencja porażona lewactwem to jest dla niego sól ziemi, drożdże Polski.

- Adam Michnik i Tomasz Lis są złymi ludźmi? Może po prostu mają inną wizję Polski?

- Nie twierdzę, że są źli z natury. Twierdzę, że ich wizje są dewiacjami. Poza tym są pyszałkami głodnymi władzy. W takim przypadku normy etyczne odkłada się na bok. Ja się nie godzę na Polskę, w której wszystko jest relatywne, w której nie ma stałej prawdy, w której nie ma oparcia o tożsamości historycznej.

- Pan przesadza. Żyjemy w wolnym kraju.

- Pan mówi o teorii, a ja o praktyce. Wolność jest regulowana przez jedynowładcę.

- Nikt nie będzie pana pałować za to, że zapali pan znicz na mogile bohaterów.

- Owszem, ale nie chodzi o indywidualne postawy, lecz o politykę - o to, że państwo powinno dbać o pamięć i o tożsamość, a o nie nie dba. Odwrotnie - ośmiesza je. Proszę sobie przypomnieć te dzikie zgraje ośmieszające krzyż w trakcie dni żałoby po Smoleńsku.

- Pana zdaniem ci ludzie byli na etacie w jakimś ministerstwie?

- To jest gra o rząd dusz. Władza była bardzo łagodna wobec tych ludzi, zaś "krzyżowców", którzy chcieli po katolicku uczcić zmarłych, przeganiała. Jakie pan ma poglądy?! Coś mi się zdaje, że mieszane. Pan też dał się zaczadzić?

- Nie przypominam sobie, aby Polska pod rządami braci Kaczyńskich radykalnie się różniła od tej pod rządami Tuska.

- Rządzili za krótko. Poza tym cały czas rzucano im kłody pod nogi, pomawiano ich o faszyzm, o terror - o nachodzenie obywateli w ich domach w nocy. Teraz jedynym chłopcem do bicia też jest PiS. Wszystko co złe - to wyłącznie PiS. Amber Gold - to przecież też PiS. Ten samograj mnie rozśmiesza. Czy pan nie dostrzega kabaretowości tej sytuacji?

- Społeczeństwo jest spolaryzowane. Dla jednych za wszystko, co złe odpowiada PiS, a np. dla pana - PO. Ot i tyle.

- Polaryzacja wynika z tego, że zawsze w Polsce część społeczeństwa uznawała niewolę jako stan naturalny, a wszelkie porywy do zmiany tego stanu rzeczy kwalifikowała jako porywanie się z motyką na słońce. Natomiast druga część potrafiła się zdobyć na takie trudy i poświęcenia, które ratowały polskość. Są dwa nurty myślenia o państwie i społeczeństwie: niewolniczy, pragmatyczny, serwilistyczny, oparty na jurgielcie oraz nurt wolnościowy.

- Czy ludzie Solidarności w szeregach PO również mają mentalność niewolników?

- Ludzie są różni i wielu z nich zapomniało o jakimkolwiek etosie.

Marek Nowakowski

Pisarz, publicysta