„Super Express”: – Bank Pekao S.A. przekazał hipoteki własne i swoich klientów firmie deweloperskiej Pirelli. PiS żąda dymisji Jana Krzysztofa Bieleckiego z funkcji szefa Rady Gospodarczej przy premierze w związku z jego ówczesnym działaniem na niekorzyść klientów banku. Jest afera czy jej nie ma?
Marek Niechciał: – Bez dostępu do dokumentów trudno to stwierdzić. Tylko na ich podstawie może to zrobić ekspert mający wiedzę na temat wyceny firm deweloperskich . Natomiast jeżeli ta umowa była niekorzystna dla Pekao S.A., to straty ponieśliby akcjonariusze. Zwłaszcza mniejszościowi. Pekao S.A. zaś jest takim bankiem, w którym duże udziały mają fundusze emerytalne.
- Czyli my wszyscy.
– Jan Krzysztof Bielecki podkreśla też, że nie miał obowiązku zawiadamiać o tej umowie instytucji nadzoru. Nie miał?
– Powinno się informować o istotnych dla spółki wydarzeniach. Takich, które mogą wpłynąć i na spółkę, i na ludzi, którzy mają tam depozyty. Bank Pekao S.A. jest jak na polskie warunki bardzo duży i teoretycznie mógł potraktować tę transakcję jako coś mało istotnego w porównaniu ze skalą, na jaką prowadzi interesy.
– Cóż, bank ma prawo wypowiedzieć umowę kredytową, gdy uzna, że sytuacja kredytobiorcy znacząco się pogorszyła. To prawo musi istnieć. W tym przypadku musimy jednak się dowiedzieć, czy Pekao S.A. w jakikolwiek sposób próbował pomóc rozwiązać kłopoty Malmy.
– A niby dlaczego? Przecież nie ma bezpieczniejszej metody oszczędzania i przechowywania pieniędzy. W Polsce nadzór bankowy działa zresztą bardzo dobrze. Zamiast upadłości mamy przejmowanie banków mających kłopoty przez silniejsze, stabilniejsze.
– Zwykli klienci w ogóle tego nie odczują. Ich interesy w żaden sposób nie są naruszane. Połączenia takich banków mogą jedynie skutkować drobnymi niedogodnościami wynikającymi z pracy systemów informatycznych, zwłaszcza w okresie stałych zleceń, przelewów z kont i na konta bankowe. Warto więc to sprawdzić. Także w przypadku oddziałów, które dotychczas nas obsługiwały.
– Nikt nie musi się obawiać. Jedyne, co może mieć miejsce, to ewentualne wycofanie np. niektórych typów kont, ale podobne zmiany mają przecież miejsce także w ramach jednego banku. Nie jest to jednak aż tak duża niedogodność, żeby była odczuwalna.
Marek Niechciał
Ekonomista, były szef UOKiK