"Super Express": - Europarlament przegłosował pozostawienie papierosów slim i wprowadzenie zakazu sprzedaży mentoli za 8 lat. To sukces czy porażka Polski?
Marek Migalski: - Połowiczny sukces i połowiczna klęska. Udało się obronić slimy, a mentole poległy. 8 lat to niby sporo, ale to jest tak, jakby powiedzieć producentowi samochodów, że za 8 lat musi się już przestawić na produkcję nart. To nie jest takie łatwe.
- 8 lat na przebranżowienie się czy 8 lat na powstanie fabryk w Rosji czy Białorusi produkujących mentole na przemyt?
- Niestety, może się tym skończyć. W najlepszym wypadku konsument zapłaci za przebranżowienie, bo producent na coś te koszty musi przerzucić. Od początku zwalczałem tę dyrektywę jako antypolską i antywolnościową. Antypolską, gdyż Polska jest największym producentem slimów i mentoli. Ten pomysł uderza więc głównie w nas. Antywolnościową, gdyż jacyś politycy z Brukseli nagle roszczą sobie prawo do zakazywania kupowania legalnych, obecnych na rynku produktów! Nigdzie nie jest powiedziane, że teraz nie zakażą czegoś kolejnego.
Szokujący pomysł Migalskiego: Dajmy Polakom broń!
- Na przykład?
- Choćby czekolady, masła lub alkoholu. Argumenty przy dyrektywie antynikotynowej mówiły o tym, że te produkty są szkodliwe dla zdrowia Europejczyków. Czekolada, masło i alkohol też są szkodliwe. Wiele produktów jest niezdrowych, ale to nie powód, by zakazywać ich sprzedaży i pozostawić w obrocie tylko otręby pszenne. Niestety, brukselska biurokracja lubi traktować ludzi jak idiotów. Podjęli decyzję, żeby 65 proc. paczki zajmowało ostrzeżenie, że papierosy są szkodliwe. Przecież ludzie wiedzą, że są szkodliwe! Niestety, to część większego problemu UE.
- Którym jest...
- Unia Europejska stała się takim stetryczałym zrzędliwym dziadkiem, który decyduje za innych. Politycy w UE rozważają na przykład, żeby wprowadzić w całej Unii zakaz jazdy na terenie zabudowanym powyżej 30 km na godzinę. Chcą też wprowadzenia czipów w każdym samochodzie, które będą reagowały na znaki drogowe np. z ograniczeniem prędkości. A więc przy wyprzedzaniu będziemy mogli się zabić, bo automatycznie zablokuje nam prędkość poniżej dopuszczalnej. Ale według Unii to dla naszego dobra! Muszę przyznać, że w ciągu czterech lat obserwowania w Brukseli, jak Unia Europejska wciska nos w prywatne sprawy obywateli, stałem się bardziej eurosceptyczny.
- Wracając do slimów i mentoli, warto podkreślić, że wczorajsze głosowanie wcale nie kończy sprawy. To może się jeszcze zmienić.
- Niestety tak. Europarlament dopiero dostał mandat do negocjacji z Radą Europejską. Niestety, gdyż jestem pesymistą i przypuszczam, że może to być zaostrzone. Ten dzisiejszy połowiczny sukces i połowiczna klęska mogą być wywrócone do góry nogami. Dlatego polscy politycy i media powinni teraz to monitorować. Nie wolno uznać, że sprawa została załatwiona.
- Czy wiadomo, ile miejsc pracy Polska może stracić w wyniku wejścia w życie tej dyrektywy albo zaostrzenia jej na kolejnym etapie? Widziałem, że w skrajnej wersji Polska Izba Handlu mówiła o setkach tysięcy miejsc pracy w rolnictwie, handlu, przemyśle...
- Najgorsze jest to, że nikt tak naprawdę nie wie. Europosłowie głosowali, nie mając pojęcia, jakie będą tego skutki! Przekonywano, że zlikwidowane miejsca pracy zostaną zastąpione nowymi miejscami pracy, które powstaną w wyniku tego, że... pieniądze, których nie wydano na papierosy, zostaną zainwestowane i dzięki temu powstaną nowe miejsca pracy. Ręce opadają.
Marek Migalski
Europoseł PJN