"Super Express": - Czy kibole (nie mylić ze spokojnymi kibicami) tworzą jakąś znaczącą grupę społeczną, o głosy której politycy mogliby z powodzeniem zabiegać?
Marek Migalski: - Nie. W Polsce jest frekwencja 50-procentowa, a 1 procent w wyborach to głosy 150 tysięcy osób. Kibole to kilka, kilkanaście, no, może kilkadziesiąt tysięcy głosów wyborczych. Zatem nie stanowią oni nawet pół procenta. To grupa politycznie zupełnie nieistotna.
Przeczytaj koniecznie: RUDA ŚLĄSKA: Kibole pocięli twarz chłopcu
- Wy, politycy, mówicie jednak, że każdy głos się liczy. PJN nie będzie kokietował kiboli w trakcie kampanii wyborczej?
- Na pewno nie. Po co? Żeby odstraszyć od siebie innych wyborców? Ktoś, kto by chciał budować swą strategię wyborczą na przymilaniu się do osób, które kopią dziennikarzy i demolują stadiony, sam strzela sobie samobója. Abstrahując od moralności i patrząc wyłącznie z punktu widzenia taktyki politycznej, zabiegi takie zdecydowanie odradzam.
- A sami kibole - czy mają jakieś poglądy polityczne? Czy np. akcje ze stadionowymi transparentami obrażającymi Adama Michnika w odwecie za regularne antykibolskie publikacje "Gazety Wyborczej" nie świadczą o tym, że kibole są raczej na prawo niż na lewo?
- Trudno powiedzieć. Nie wiem też, w czyim imieniu występuje tych kilku, którzy takie transparenty robią - w swoim własnym czy całej grupy. W każdym razie ja do takiej prawicy na pewno nie należę. Byłbym też bardzo zaskoczony próbami budowania przez tę grupę jakiejś ideologii, która polegałaby na czymś innym niż na bijatykach z przeciwnikami klubowymi i niszczeniu mienia publicznego. Jeśli miałbym jednak wskazać partię polityczną, która ratowałaby się romansem z kibolami, byłby to PiS. Słyszałem z ust polityków tej partii wypowiedzi wyraźnie sympatyzujące z tą subkulturą, a ostatnio jakiś kibol udzielił nawet wywiadu "Gazecie Polskiej".
Patrz też: ZOBACZ: ZDJECIA 51 kiboli z Bydgoszczy – policja pokazała zdjęcia pseudokibiców
- Taki romans pis-owsko-kibolski byłby parodią jednego z głównych haseł IV RP forsowanej przez PiS, czyli bezwzględnego ścigania przestępczości oraz samej nazwy tej partii - "Prawo i Sprawiedliwość".
- Potrafię sobie wyobrazić takie kuriozum. Ale z pewnością byłby to pocałunek śmierci dla tej partii. Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński idący na czele kiboli w walce o wartości narodowe i odrodzenie polskiej prawicy to widok jak z filmów Monty Pythona. Wprawdzie nie jestem najwyższego zdania o dzisiejszych spin doktorach PiS, to nie sądzę, by dopuścili do tak wielkiej kompromitacji, jak ścisłe związanie wizerunkowe i zalegalizowanie romansu swojej partii z kibolami. Natomiast my jako PJN stoimy na stanowisku "sprzyjajmy kibicom, zwalczajmy kiboli". Prościej nie da się tego ująć. Tymczasem ani Platforma, ani PiS tego nie rozumieją.
Marek Migalski
Poseł PJN, politolog