"Super Express": - W Wlk. Brytanii Mitt Romney nie zyskał sobie sympatii swoimi wypowiedziami o igrzyskach w Londynie. Z Polski wyjedzie w lepszym nastroju?
Marek Magierowski: - Polskie społeczeństwo zawsze darzyło Amerykę sympatią i każdy polityk z tego kraju, czy to republikanin, czy demokrata, witany był w naszym kraju bardzo serdecznie.
- Komu ta wizyta jest bardziej potrzebna - nam czy Romneyowi?
- Dla Polski to ważna wizyta, dla samego Romneya trochę mniej. Dużo bardziej potrzebna była mu podróż do Izraela. Amerykańscy Żydzi krytykuje Obamę za to, że ochłodził stosunki z tym krajem. Chcąc pokazać, że jest na przeciwległym biegunie, Mitt Romney jedzie do Izraela, spotyka się z Beniaminem Netanjahu i składa odważną, wręcz kontrowersyjną deklarację, że niepodzielna Jerozolima, a nie Tel Awiw powinna być stolicą państwa. Na takie słowa nie zdecydował się dotąd żaden amerykański polityk.
- Równie odważnie będzie mówił w Polsce?
- Nie. Możemy się raczej spodziewać, że Romney po raz enty złoży deklarację o zniesieniu wiz dla Polaków. Wie, że dla nas to ważna sprawa i podnosząc ją, sprawi, że poczujemy się dopieszczeni. Może padną też słowa o tarczy antyrakietowej czy obecności naszych żołnierzy w Afganistanie.
- Zapowie korektę polityki Obamy wobec naszej części Europy? Mówił o Rosji jako wrogu numer jeden USA.
- Nie przyjmowałbym tych słów za dobrą monetę. Pamiętajmy, że kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Szczególnie dotyczy to prawyborów, które w partii republikańskiej przecież nadal trwają. Na tym etapie kandydaci często zaostrzają retorykę, aby dotrzeć do wyborców skrajnych. W przypadku Mitta Romneya to ludzie, którzy z nostalgią wspominają czasy zimnej wojny i czarno -białego świata, który wtedy funkcjonował.
- W wypadku zwycięstwa w wyborach jego retoryka się zmieni?
- Nie podzielam entuzjazmu niektórych obserwatorów z prawej strony, którzy twierdzą, że zwycięstwo Romneya zmieni coś w relacjach USA z Rosją, a tym samym w relacjach z naszą częścią Europy.
- Bo prezydentura Romneya będzie kontynuacją polityki Obamy?
- Po części, niestety, tak. Przecież najważniejszy dokument dotyczący resetu w relacjach USA i Rosji - układ o ograniczeniu zbrojeń jądrowych - został już ratyfikowany przez Kongres i Dumę i Romney raczej go nie zmieni. Kiedy zostanie prezydentem, raczej nie będzie mu się opłacało zaostrzać relacji z Rosją. Wiadomo, że amerykańskie firmy energetyczne mają z Moskwą swoje interesy i nie pozwolą na zmianę kursu, która kosztowałaby je ogromne straty finansowe.
Marek Magierowski
Publicysta "Rzeczpospolitej"