Jeśli ktoś dziś powie: "ty tulejo", to będzie miał problem. Pisanie tego małą literą może oznaczać brak szacunku dla niezawisłości sędziowskiej. Znany z ortograficznej poprawności prezydent znowu będzie miał kłopot. A Służby Boże, jak eufemistycznie nazywano kiedyś SB, czuwają, by resortowy Tuleya został wysoko oceniony przez najwyższe autorytety prawa. Podróbki dziennikarskie, tulejki słowa, zachwycone postawą sędziego, bo nie zawiódł organów władzy w mediach. Tylko prostak może się dziwić, dlaczego nikt z rządowych żurnalistów nie dotarł wcześniej do prześladowanych świadków i szantażowanych oskarżonych. Odpowiedź jest prosta: nie było polecenia władzy. Zgrasiowanym mediom pozostało więc masowanie słowem Tulei.
W naszym świecie masowych podróbek medialnych są na szczęście nieliczne gazety i dziennikarze, którzy kontrolują rządzących. I tak dzięki "SE" Polacy dowiedzieli się, jak wysoko oceniają swoją pracę marszałkowie Sejmu i Senatu. Marszałek Kopacz oraz etosowy aż do bólu marszałek Senatu Borusewicz przyznali sobie po 40 tys. zł i po 50 tys. zł premii. Obrzydliwie populistyczna akcja "SE" zmusiła do spontanicznej samokrytyki marszałek Kopacz. Ujawniła ona, że w Sejmie straciła czucie w opuszkach mózgu na 40 tys. zł. Sukces dziennikarzy "SE" ocierał się o sadyzm polityczny. Zmusić lewicowego Wenderlicha i lewacką Nowicką do przekazania swojej wysokiej premii na cele charytatywne to gorsze niż Bereza Kartuska. Prawdziwy europejski lewicowiec, jak Kwaśniewski, Owsiak i inni, jest dobry, ale za cudze pieniądze.
"SE" zastosował komunistyczne metody wobec synów i córek polskiej lewicy. Na szczęście telewizyjne podróbki pokazały, jak biedują polscy politycy w porównaniu z kongresmanami i prezydentem USA. Rządowi pajace z telewizji mogli jeszcze porównać zarobki lekarzy, kierowców czy nauczycieli w Polsce i w USA. Różnica byłaby jeszcze bardziej porażająca. Podróbki dziennikarskie żyły z informacji "SE" o premiach marszałków kilka dni. W żadnych wiadomościach TVP żaden z pasożytów telewizyjnych nie podał źródła informacji. Skoro tak, to może abonament RTV zamiast TVP powinien zasilić redakcje gazet, które wytwarzają newsy? Po co płacić telewizyjnym darmozjadom, w dodatku za propagandę rządową?
W USA za plagiat traci się pracę lub wylatuje z uczelni. Amerykanie wiedzą, że złodzieje własności intelektualnej są złodziejami przyszłości.