Marek Król: Środa z nie-daj-Boże Krzemińskim są bezustannie oburzeni

2011-10-17 22:00

Kartezjusz ze swoim cogito ergo sum zużył się kompletnie. Nasi, jak zawsze wybitni uczeni, oralne autorytety, nie mają czasu na myślenie. Zajęci są permanentnym oburzaniem się. Stare "myślę, więc jestem" zastąpiło postępowe: oburzam się, więc jestem. M. Środa, nie daj Boże z I. Krzemińskim, są w TV nieustannie tak oburzeni, że brak miejsca na oburzanie się innych.

Mimo to tropiciel dyplomatołków tzw. prof. Bartoszewski zebrał grupę byłych zagranicznych ministrów, by oburzyć się na J. Kaczyńskiego. Ten antysystemowy szkodnik ośmielił się w swojej książce obrazić przyjaciółkę Polski, kanclerz Angelę Merkel! W niewybredny sposób określił jej wybór na urząd kanclerski jako "nieprzypadkowy". Na takie chamstwo musieli zareagować oburzeniem zagraniczni ministrowie III RPRL.

Dlaczego dyplomatołek Bartoszewski oburza się na Kaczyńskiego?

Prawdę mówiąc, nie rozumiem, w czym oni solidaryzują się z Merkel. Jestem zbyt ograniczony. Sprawdziło się powiedzenie "oburzam się, więc jestem", bo oburzeni ministrowie przez kilka dni mieli festiwal w mediach polskich i niemieckich. Dzięki nim wojna z Niemcami została zażegnana. Angela przyjmie Donalda, Buzek może spać spokojnie, a podżegacz Kaczyński unieszkodliwiony. Zagraniczni ministrowie dalej mogą wykładać w RFN zasady wyburzania myślenia za pomocą apriorycznego oburzenia.

Wyburzanie oburzeniem myślenia udało się w polskiej telewizji jak nigdy. TVN przez wiele dób katował telewidzów całą prawdą o brutalnych insynuacjach Kaczyńskiego na temat Merkel. Niestety, Kaczyński brnie dalej i zapowiada, że w Warszawie będzie Budapeszt. Ma nadzieję, że Polacy, kiedy poznają całą prawdę o finansach państwa, zmiotą ekipę Tuska, jak zrobili to Węgrzy z rządem Gyurcsany'ego.

Niestety, jak długo w Polsce będzie rządzić teledemokracja, czyli sojusz władzy z mediami, żadnego Budapesztu nie będzie. Telewizje zawsze wmówią Polakom, że w innych krajach Europy jest gorzej. Złośliwi uważają, że Niemcy do dzisiaj by nie wiedzieli, że przegrali II wojnę światową, gdyby w latach 40. mieli TVP i TVN. Potwierdził to mój 88-letni wujek, który od ponad 30 lat mieszka w Toskanii.

2 dni temu w rozmowie telefonicznej oświadczył, że dzięki oglądaniu polskich dzienników telewizyjnych odmłodniał o 40 lat. Czuje się jak za czasów Gierka, kiedy budowaliśmy drugą Polskę i teraz budowa trwa dalej. Zapytał mnie, czy Polacy wierzą w te bzdury, że w Polsce nie ma kryzysu i że jesteśmy zieloną wyspą. Oczywiście, że wierzą. Potwierdzenie to ostatnie wybory. Wujek nie mógł zrozumieć tylko, dlaczego tylu niedotkniętych kryzysem Polaków wciąż poszukuje pracy w dotkniętej kryzysem Italii. Nie rozumie tego tylko ten, kto nie rozumie, że w Polsce nie ma kryzysu.

Jeśli kogoś oburza to, o czym piszę, to dobrze. Potwierdza to, że jest prawdziwym obywatelem III RPRL. Oburzonym zgodnie z linią partii i rządu. Teraz ci, którzy oburzeniem mają obrzękłe potylice, wyszli na ulice. Oburzają się na banki, finansistów, kryzys, bezrobocie. Rząd popiera to oburzenie, bo sam jest oburzony na kryzys, który zafundowali nam oczywiście inni. Skoro rządzący i rządzeni są oburzeni na to samo, to czegóż nam trzeba więcej: więcej oburzenia. Życie to męka - żartował J. Tuwim. - Najlepiej się wcale nie urodzić. Ale to szczęście ma jeden na tysiąc.