Izrael jest państwem zacofanym w porównaniu z Polską, a także Europą, bo tam wszyscy są równi wobec prawa. U nas można dokonywać mordów politycznych, masakr demonstrantów i politykowi włos z głowy nie spadnie. Zapomniałbym o tym nieludzkim wyroku na Kacawie, gdyby Piotr Zychowicz w "Rzeczpospolitej" nie opisał więziennego życia byłego prezydenta Izraela.
Otóż jest on prześladowany i szykanowany przez gang więźniów pod wodzą niejakiego Amiego Poppera. Wiadomo, że w subkulturze więziennej mordercy dzieci, gwałciciele i zboczeńcy traktowani są jak podludzie. Kacaw mógł tego uniknąć, gdyby poszedł na układ z sądem i przyznał się do winy. Wówczas otrzymałby wyrok w zawieszeniu i uniknął prześladowań. Skoro przekonany o swojej niewinności zdecydował się na proces, który przegrał, to niezawisły izraelski sąd wymierzył mu 7 lat paki. Niestety, w więzieniu spotkał skazanego na siedmiokrotne dożywocie za rozstrzelanie siedmiu Palestyńczyków Poppera. A ten zwracał się z prośbą o ułaskawienie do prezydenta Kacawa, niestety bezskutecznie. Kiedy Popper spotkał w więzieniu Kacawa - postanowił się na nim zemścić. Najpierw ukradł mu krzesło terapeutyczne. Innym razem ze swoim gangiem wysmarował celę byłego prezydenta trutką na szczury. Systematycznie też wypraszają Kacawa z kolacji z okazji świąt religijnych.
To co spotkało i spotyka byłego prezydenta Izraela, jest niewyobrażalne w Polsce, a także w Europie. Również jego prześladowca może zazdrościć takiemu Brejvikowi. Ten za mord na 77 rodakach dostał tylko 27 lat. Rachunek jest prosty: za każdą zbrodnię Brejvik odsiedzi nieco ponad trzy miesiące. Szacunek do życia, zwłaszcza do życia mordercy , jest w Europie większy niż w Izraelu. Przywódca kibiców Legii, "Staruch", nikogo nie zabił, a już kilka miesięcy siedzi w areszcie wydobywczym. "Antykomor" został skazany za dworowanie sobie z prezydenta, bo w Polsce władza i niezawisłe niestety sądy są surowe wobec politycznych przeciwników. W Izraelu, zbudowanym na amerykańskich wzorcach demokracji, wszyscy są równi wobec prawa - i prezydent gwałciciel, i zwykły morderca. W państwie zbudowanym na sowieckich zasadach politycy objęci są dożywotnim immunitetem. Daniel Passent ma rację, z zadowoleniem stwierdzając, że nie odczuwa żadnej różnicy miedzy życiem w PRL a w III RP. Jednego tylko nie ma - cenzury, konstatuje felietonista "Polityki". "Staruch", czy "Antykomor" pewnie zgodzą się z Passentem. W Polsce, podobnie jak w USA, mamy wolność słowa. Jest tylko drobna różnica. W USA jest wolność po skrytykowaniu rządzących, a w Polsce - przed skrytykowaniem.