Być może język mówiony wyprzedził to, co od wielu lat tworzą partia i rząd. Donald Tusk przekształcił Polskę w niewiele znaczące państewko, zarządzane przez infantylnych cwaniaków. Ukoronowaniem jego „tfórczego” wysiłku jest przedszkolanka na stanowisku premiera. Już podczas prezentacji swojego gabinetu na Politechnice Warszawskiej Ewa Kopacz zaprezentowała infantylny styl przedszkolanki. Zapytana, jak zareaguje rząd na zagrożenie destabilizacją na Ukrainie, pani Ewunia oświadczyła, że zamknie się z rodziną w domu. Nawet sposób wypowiadania się Kopacz stylizowany jest na przedszkolankę zapewniającą średniaków i starszaków, że jest cudownie i miło. Po powrocie z unijnego szczytu klimatycznego nasza pani zapewniała, że wraca z tarczą i że „dostaliśmy 100 proc. tego, z czym jechaliśmy”. To prawda, bo 100 proc. przedszkolanki wróciło do Warszawy. Przedszkolanka niczego nie wynegocjowała w Brukseli, bowiem ograniczenie o 40 proc. emisji węgla do 2030 r.
Zobacz też: Marek Król: Łżę, więc jestem
nie zostało zawetowane. Nasza oparta na węglu energetyka została postawiona do kąta. I za ten pseudosukces przedszkolanki zapłacimy wszyscy wyższymi rachunkami za prąd. Kopacz zachęca nas do koci, koci łapki, bo od komuny europejskiej mamy dostać jakieś pieniążki na modernizację energetyki. Jakie to będą sumy i na ile elektrowni starczą, rozemocjonowana przedszkolanka nie powiedziała. Zachwycone sukcesikiem swojej pani rządowe media nuciły jak zawsze: jestem mały przedszkolaczek, biegam, skaczę i wichłaczę.
Ostatnio Kopacz wywołała podziw użytecznych przedszkolaków telewizyjnych, tłumacząc swoją wypowiedź, że ziemia w miejscu katastrofy smoleńskiej została przekopana na jeden metr w głąb. Okazało się, że przedszkolanka sama to wymyśliła, kiedy w Moskwie zobaczyła szczątki ofiar katastrofy ubrudzone ziemią. Dlaczego do jej główki nie wpadła myśl, że ziemię przekopano na pięć albo dziesięć metrów, tego nie wiemy. Putin, przed którym w Moskwie korzyła się przedszkolanka, oczekiwał przecież większego pogłębienia relacji. Kopacz zapewniała Polaków, że polscy patomorfolodzy uczestniczyli w sekcjach zwłok razem z rosyjskimi. Niestety, nikt o to nie zapytał w trakcie spotkania. Może i dobrze się stało, bo do dzisiaj nie sposób znaleźć choćby jednego polskiego patomorfologa, który przyznałby, że był z Kopacz w Moskwie. Nie jestem obcokrajowcem, ale i mnie krew zalewa, kiedy władza zdrabnia najważniejsze problemy, traktując nas jak przedszkolaków. No cóż, skoro przedszkolanka dla pacanka doszła do władzy, to czemu się dziwić?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail