Mucha, której radzieccy badacze odrywali odnóża, do pewnego momentu słyszała dobrze. Po każdym zabiegu resekcji pary nóg uczeni wydawali polecenie: "Mucha idi". Owad posuwał się do przodu nawet po oderwaniu wszystkich kończyn. Spryciara przewracała się na plecy i robiła z pomocą skrzydeł. Widząc to, uczeni oderwali jej skrzydła. I co? Przestała reagować nawet na polecenia wygłaszane podniesionym tonem. Uczeni radzieccy doszli do wniosku, że po oderwaniu wszystkich nóg i skrzydeł mucha przestaje słyszeć. Obecnie eksperyment z muchą rosyjscy uczeni powtarzają na większych organizmach. Takich jak litewska rafineria w Możejkach.
Cztery lata temu rafinerię tę kupił PKN Orlen. Wilno odrzuciło ofertę rosyjskich inwestorów. Po zawarciu transakcji z Polską, której aktywnie patronował prezydent Lech Kaczyński, rosyjscy uczeni rozpoczęli eksperyment z muchą. Przerwali dostawy ropy rurociągiem "Przyjaźń". Przepraszam, skłamałem i narażę się silnej grupie niezależnych polskich dziennikarzy. Rosjanie przecież nie przerwali dostaw ropy, tylko po przejęciu Możejek przez Orlen rozpoczęli remont tegoż rurociągu. Oczywiście w czasie remontu nie można przesyłać ropy do Możejek, bo grozi to katastrofą, może nawet ekologiczną, jak w wypadku Rospudy. Uczeni rosyjscy rozpoczęli remont cztery lata temu i trwa on do dzisiaj. Pięć lat temu taki sam remont zafundowali amerykańskim inwestorom, którzy w końcu zrezygnowali z Możejek.
Biali ludzie z USA, a tym bardziej z Polski, są bezsilni, kiedy uczeni rosyjscy ogłuszają muchę. Polskie Możejki musiały importować ropę nawet z Wenezueli. Sytuacja pogorszyła się jednak w ostatnich miesiącach, kiedy Litwini, zupełnie przypadkowo, zaczęli remontować linię kolejową, po której cysterny dowoziły ropę do Możejek. Kolejne odnóże orlenowskiej muchy zostało oderwane. Możejkom został jeszcze transport samochodowy i skrzydła latających cystern.
Na szczęście mamy ocieplenie stosunków polsko-rosyjskich i pojawiła się szansa zakupu Możejek przez Moskwę. Zachęcają do tego niezależni polscy publicyści. Rosjanie oferują połowę ceny, którą Orlen zapłacił za tę rafinerię. Trudno się temu dziwić, w końcu kupują rafinerię, do której dopływ ropy mogą odciąć Rosjanie. Krótko mówiąc, Rosjanie chcą nas wyciągnąć z kłopotów, jakie mamy z Rosjanami. Czyż gest ten nie świadczy o ociepleniu stosunków, których symbolem był Putin ściskający Tuska na lotnisku w Smoleńsku? Po zakupie Możejek przez Rosjan skończy się zapewne i remont rurociągu, a do litewskiej rafinerii popłynie ropa. Podobnie z kontraktem gazowym. Dostaną Rosjanie kontrolę nad naszym rurociągiem, to w zimie nie zabraknie nam gazu.
Na temat Możejek jasno wypowiedział się ostatnio nasz dzielny prezydent. Cytuję: "O przyszłości rafinerii Orlen Lietuva zdecyduje ocena rentowności, a nie czynnik polityczny". No tak, ale o rentowności tej rafinerii decydują apolityczni Rosjanie. Ich uczeni już zadbali o to, by udowodnić, że w polskich rękach rafineria jest nierentowna. Lech Kaczyński miał wizję polityczną, by umacniać polskie wpływy w postsowieckich republikach. Z tego powodu tak zabiegał, by Orlen kupił Możejki. Komorowski na szczęście, nie nasze oczywiście, nie jest obciążony żadną wizją. Idzie więc w rentowność. A rentowność Możejek gwarantują Rosjanie. Rosyjski eksperyment z polską muchą trwa.