Marek Król: Pogłębiony idiotyzm

2011-07-04 14:48

Nie rozumiesz, co mówią politycy? To jesteś u siebie, w Polsce. Ba, jesteś w Europie, gdzie bełkot jest językiem urzędowym. Oto minister rolnictwa Sawicki triumfalnie ogłasza, że Rosja zniosła blokadę importu warzyw z UE, a więc i z Polski. I okazuje się, że Rosja zezwoliła na import ze wszystkich krajów UE z wyjątkiem Polski. Ruski naczelny higienista dostrzegł nieprawidłowości w naszych ogórkach i pomidorach.

Polscy plantatorzy ponoszą straty, a opłacany z ich podatków Sawicki tokuje dalej. Zapowiada, że będzie w sprawie warzyw interweniował w Brukseli. Jak to? Na czele Brukseli stoi ponoć Warszawa, bo mamy prezydencję.

Tych procesów decyzyjnych polityków niestety nie rozumieją ogórki i pozostałe buraki. Dalej dojrzewają. A dojrzałe gniją w ocieplonej przez rząd Tuska polsko-rosyjskiej atmosferze. Ocieplanie stosunków przybrało taką skalę, że Unimil nie nadąża z produkcją.

Cóż tam gnijące pomidory plantatorów, kiedy życie unimilił nam sam prezydent Miedwiediew. Przysłał list do uczestników I Polsko-Rosyjskiego Kongresu Mediów we Wrocławiu. Miedwiediew orzekł, że kongres "przyczyni się do pogłębienia wzajemnego zrozumienia". Obawiam się, że polscy plantatorzy warzyw, podobnie jak ja, nic z tego nie zrozumieją. Pogłębić mogą doły, do których zwalą setki ton warzyw, by smród zgnilizny nie zakłócił stosunków polsko-rosyjskich. A powinni te warzywa wysypać przed siedzibą ministerstwa, w czasie prezydencji.

Przeczytaj koniecznie: Marek Król: Syf na żywo

Pogłębianie stosunków czy integracji to pogłębianie idiotyzmu. Przypomina to stary żydowski dowcip o Icku, który podrywał zamężną Salcie na plaży. Kiedy dowiedział się, że jej mąż wyjechał, zaproponował wspólną kolację. Ledwo Salcie zaakceptowała zaproszenie, Icek złożył następną propozycję. - A co by Salcie powiedziała na małe sam na sam po kolacji? - zapytał. - Panie Icku, wejdźmy do wody - zaproponowała - po co ludzie mają widzieć, o czym my rozmawiamy. Metodę Salcie stosują politycy, tyle że zamiast wody mamy wodolejstwo, by wyborcy nie widzieli, o czym mówią.

Prezydent Bul-Komorowski opowiada o północy z czwartku na piątek, jakim to wyróżnieniem i nagrodą dla Polski jest prezydencja. Cypr, czyli Kaliningrad południa wielkości Warszawy, nie miał Solidarności, komunizmu nie obalił, a prezydencję też będzie piastował!

Niestety, masturbacja polityków prezydencją stała się tak zaraźliwa, że zawładnęła wiadomościami TVP. Podniecony głos z offu oznajmił, że prezydencja będzie okazją do poprawy wizerunku Polski w Europie. Po pierwsze, poza medialnymi matołami żaden Europejczyk nie będzie sobie zawracał głowy prezydencją.

Po drugie, nie przypominam sobie, by zdarzyła się u nas ostatnio dyktatura czy gwałty na muzułmankach, by trzeba było poprawiać wizerunek. W Polsce, jak na razie, panuje dyktatura pogłębionego idiotyzmu, co potwierdził autor wizerunkowej nadziei z TVP. A prezydencja za pół miliarda złotych podatników jest tego najlepszym przykładem.