We Francji kiepska sytuacja gospodarcza, ogromny deficyt finansów i bezrobocie mają wpływ na spadek popularności rządzących. W naszym kraju na odwrót; najwyższa od 10 lat 5-proc. inflacja, ogromny deficyt budżetowy, wysokie bezrobocie - wszystko to powoduje wzrost popularności rządzącej Platformy.
No cóż, w Polsce mamy lepsze media rządowe niż we Francji. Małgorzata Tusk nie musi zachodzić w ciążę, by wzrosło poparcie dla rządu jej męża. A prezydent tym bardziej przez 4 lata może spać z rękami na kołdrze.
Przeczytaj WSZYSTKIE FELIETONY Marka Króla >>>
Wszystko to zawdzięczają rządowym mediom, które od rana do wieczora zwalczają rządzącą opozycję. A rządzi ona ciągle około 35 procentami Polaków, niszcząc jedność moralno-polityczną narodu. Praca ideowo-wychowawcza rządowych propagandystów trwa i nie ma takiego idiotyzmu, którego by nie wtłoczono w mózgi wyborców.
Majstersztykiem poprzedniej kampanii wyborczej była sprawa doktora G. Wmówiono Polakom, że aresztowanie kardiochirurga spowodowało gwałtowny spadek przeszczepów. W rządowej telewizji pokazano dziesiątki pacjentów oczekujących na przeszczep serca, nerek i innych narządów. Niestety, dawcy, zwłaszcza serca, nie chcieli przekazywać swoich organów. Widok wyprowadzanego w kajdankach kardiochirurga wywołał taką obstrukcję, że nawet łysi nie przeszczepiali sobie włosów. Do tego doprowadziły rządy PiS, zwłaszcza Zbigniew Ziobro.
Nie sposób zrozumieć, jaki był związek przyczynowo-skutkowy między aresztowaniem doktora G. a rzekomym spadkiem transplantacji. Nie przeszkadzało to jednak grupie wybitnych kretynów dziennikarstwa przez kilka miesięcy obwiniać Ziobrę. Po raz kolejny za sprawą doktora G. zwyciężyła w Polsce trzecia prawda ks.Tischnera, a więc g... prawda. I na tym g... sukces odniosła Platforma. Skoro umocniono w narodzie przekonanie o zbrodniczej roli PiS to czas na kolejny etap prania mózgów. Teraz dziennikarze partii i rządu zmuszają do podpisywania lojalki.
Polega to na tym, że politycy publicznie mają zapewnić, iż nigdy nie wejdą w koalicję z PiS. Wzorcowe było przesłuchanie Grzegorza Napieralskiego w programie na żywo. - Czy po wyborach będzie koalicja z PiS? - syczał w twarz Napieralskiego Tumanowicz III RPRL. I co miał zrobić biedny Napieralski na takie dictum? Nie przyznał się do winy za czyn popełniony w przyszłości. Stefan Michnik nie powstydziłby się takiego przesłuchania. Putin nie przesłuchałby lepiej Merkel w czasach NRD-owskich, choć KGB nie miało i nie ma sobie równych do dzisiaj.
Ja na miejscu Napieralskiego przyłożyłbym w nieskazitelny przedziałek redaktora, zamiast tłumaczyć się z jego urojeń. Oczywiście rządowe media uznałyby to za atak na wolne od wszelkich zasad media. No cóż, we Francji kampania wyborcza wywołuje ciążę, a w Polsce rozkwit propagandy sukcesu, czyli syf na żywo. Przewrotnie potwierdził to uwolniony prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Pytany o stan dworca kolejowego w jego mieście odpowiedział krotko: - Syf, kiła i mogiła. Jak widać opozycja w Polsce jest niepotrzebna, rządzący sami się obsłużą.