Marek Król

i

Autor: archiwum se.pl

Marek Król: Podział bezsensu

2012-04-23 4:00

Znam tylko dwa typy Polaków, mawiał car Mikołaj I: takich, którymi gardzę i tych, których nienawidzę. Ten carski podział Polaków obowiązuje do dziś. Pogardzani przez Rosjan Polacy coraz bardziej nienawidzą tych, których nienawidzi Moskwa. I na odwrót: znienawidzeni przez cara Putina coraz bardziej pogardzają tymi, którymi gardzi Kreml.

Tę samonapędzającą się machinę pogardy i nienawiści widać w mediach i na demonstracjach. Mord polityczny zwolennika PO Ryszarda Cyby w łódzkim biurze PiS był gorzkim owocem tego podziału. Nikogo, a zwłaszcza rządowych mediów niczego to nie nauczyło.

Pogardzani i poniżani nienawidzą ludu smoleńskiego. A znienawidzeni przez cara pogardzają ludem z Czerskiej. Poniżony przez Putina Donald Tusk straszy znienawidzonego przez Kreml Kaczyńskiego. Nie mówmy o zamachu, bo to rozdrażni Rosjan. Taką umowę społeczną proponuje Tusk Polakom. Cóż, identyczną umowę miały ZSRR-PRL w sprawie zbrodni katyńskiej. Już wtedy obowiązywała doktryna Pawła Grasia, że nie warto dochodzić przyczyn śmierci polskich bohaterów, bo to im życia nie wróci, a tylko popsuje stosunki z Moskwą. Lepiej nie dochodzić prawdy o katastrofie smoleńskiej, bo Moskwa się obrazi. A razem z nią rządowe media obrażą się na PO, spadnie poparcie dla partii i rządu i do władzy dojdzie PiS. Tyle że "pełzanie nie chroni przed upadkiem" - jak przestrzegał mój imiennik Cicero ponad dwa tysiące lat temu. Pełzanie PO nie przynosi żadnych pozytywnych rezultatów dla Polski. Za paliwo z Gazpromu płacimy najwyższą cenę w Europie. Ten sam gaz Rosjanie sprzedają Niemcom o 40 proc. taniej. Wysokie ceny gazu rekompensują nam Rosjanie, pokrywając koszty utrzymania i konserwacji wraku tupolewa na smoleńskim lotnisku.

Skoro już zostaliśmy podzieleni na dwie Polski: pogardzanych i znienawidzonych, to może warto, żeby każdy płacił za siebie. Poseł Janusz Wojciechowski wpadł niedawno na świetny pomysł na portalu wPolityce.pl. Zaproponował, by głosujący na PO pracowali do 67. roku życia. Reszta mogłaby wcześniej przechodzić na emeryturę. Po kolejnych sukcesach Arłukowicza w budowie bałaganu w dystrybucji leków ten system można by zastosować u chorych na nowotwory. Chemię dostawaliby tylko przeciwnicy PO. Rezygnujący z chemii zwolennicy PO wsparliby czynem premiera walczącego z dyktatem koncernów farmaceutycznych. Umieranie w obronie polityki lekowej rządu powinno być przywilejem zwolenników PO. Z przymusu uczenia się historii, zwłaszcza Polski, należy uwolnić także członków SLD i palikociarni popierających partię i rząd. Dariusz Joński, rzecznik SLD, który przeżył Powstanie Warszawskie w 1988 roku i rok później stan wojenny, dowiódł, że da się żyć.

Pogardzani zepchnęliby na margines znienawidzonych wykrzykujących hasła "Bądź patriotą, nie miernotą". By żyło się lepiej w trumnie.