W roli czarnego charakteru występuje gen. Andrzej Błasik, który najpierw zmuszał do lotu kpt. A. Protasiuka, a następnie naciskał na lądowanie w Smoleńsku. Ważną rolę odegrał alkohol, który radzieccy uczeni wykryli w zwłokach gen. Błasika po jedenastu dniach od śmierci. Potwierdza się tym samym aktualność dowcipu o radzieckich uczonych, którzy jako pierwsi stworzyli drewnianą, działającą protezę oka. Kiedy polscy lekarze pytali, kto widział Rosjanina z taką protezą, radzieccy odpowiadali, że ten z drewnianym okiem.
I zapewne ci sami z drewnianą protezą oka odczytali z ruchu warg gen. Błasika kolejną, straszliwą Prawdę. Generał, co rzekomo widać na zapisie z kamery lotniska wojskowego, zwymyślał kapitana A. Protasiuka przed odlotem do Smoleńska. Trzy zasłużone cyngle III RPRL ujawniły to na łamach tabloidu dla inteligentnych inaczej. MAKiełki muszą coś zrobić. Po bezprzykładnych naciskach żony gen. Błasika niezależny MAK musiał usunąć z raportu wyniki sekcji zwłok wykazujące pijaństwo pasażera Błasika, a zarazem przełożonego dowódcy tupolewa.
Rząd polski nie mógł interweniować w tej sprawie, bo od 10 kwietnia przebywa na uchodźstwie umysłowym i liczy nieustannie na dobrą wolę Rosjan. Jedna odważna Polka Ewa Błasik uczyniła to, czego nie mogli zrobić polityczni impotenci. Skoro tak, to polskie MAKiełki musiały ujawnić tyranię generała, który od lat prześladował biednych pilotów.
Nawet na obozach wojskowych zmuszał ich do ćwiczeń fizycznych. Kamera na lotnisku wojskowym była głucha, ale MAKiełki znalazły BOR-owca, który słyszał jak przed odlotem do Smoleńska gen. Błasik rugał kpt. Protasiuka. Dowódca tupolewa miał odmówić lotu, bo nieznane były warunki pogodowe w Smoleńsku. A dowódca był konformistą, jak wykazali rosyjscy psycholodzy z MAK. Pogoda na Siewiernym była nieznana, bo w stacji meteorologicznej w Smoleńsku był tylko jeden pracownik zamiast trzech. Pozostali dostali zapewne wolne za nadgodziny przy obsłudze Putina i Tuska w Katyniu. Ilość absurdów, które ujawniły się po katastrofie smoleńskiej, przekracza wszelkie granice. Najczęściej przekracza granice Rosji i rozlewa się w polskich mediach.
Wkrótce MAKiełki ujawnią, że 10 kwietnia rano, wychodząc z domu, gen. Błasik tak trzasnął drzwiami, że obudził wszystkich sąsiadów. Wydarzenie to zapamiętała sąsiadka, której po trzaśnięciu spadł portret Lenina ze ściany. Dostała go w młodości od zakochanego w niej komsomolca. Sąsiadka ta potwierdzi sugestie redaktora MAKiełki, że generał zawsze tak trzaskał drzwiami, gdy chciał zrugać któregoś z pilotów. "Wysokie obcasy" ujawnią z kolei, że młody Arek Protasiuk nie chciał latać nawet za dziewczynami, choć odczuwał jakieś dziwne naciski.
Nie ma takiego idiotyzmu, którego nie wymyśliłyby medialne MAKiełki po to, by ocieplić polsko-rosyjskie, przepraszam za wyrażenie, stosunki. Rozumiem, stosunki są ważne, ale czy zawsze o pozycji muszą decydować Rosjanie i polskie MAKiełki? Przykro mi, że najbliżsi gen. Błasika i kpt. Protasiuka muszą to wszystko znosić. Niestety, na dwie rzeczy nie ma lekarstwa, jak twierdził Kazimierz Przerwa-Tetmajer: nie ma lekarstwa na śmierć i bezczelność.