Marek Król

i

Autor: "Super Express" Marek Król

Marek Król komentuje: Kłamiemy, by przeżyć

2015-12-21 3:00

Trudno w to uwierzyć, ale są kraje, głównie anglosaskie, w których w ogóle nie ma profesorów. To znaczy są, ale nie występują, epatując tytułami. Oczywiście jest to obyczaj barbarzyński i prostacki, kiedy w telewizji uczony musi świecić tylko golizną swego nazwiska. W Polsce jest na odwrót. Obowiązuje zasada: nazwisko panu nic nie powie, ale jestem profesorem. I w Polsce zamiast nazwiska zapamiętuje się tytuł, często bezkrytycznie przyjmując profesorskie brednie.

Amerykanie, by ograniczyć te manipulacje tytułem naukowym, redukują osoby występujące w mediach do prezentacji nazwiska. W demokratycznych społeczeństwach gospodarki rynkowej liczą się dorobek, publikacje czy innowacyjne dokonania, a nie tytuły. I zapewne dlatego z tego barbarzyńskiego kraju bez profesorów pochodzi większość zdobyczy cywilizacji, od internetu poprzez komputery aż po dreamlinera. Cóż, USA to prymitywny kraj, gdzie ocenia się efekty, i nie robi tego jakaś komisja, lecz zwykły konsument. Już w Biblii napisano: "Po owocach ich poznacie", a nie po tytułach naukowych i godnościach. Gdyby po tych owocach oceniać utytułowane polskie elity, to efekt byłby żałosny. W ciągu ostatnich ośmiu lat władzy najbardziej postępowej, nowoczesnej i europejskiej PO Polska w rankingu innowacyjności z miejsca 47. (w 2007 r.) spadła na 63. Tak ocenia nas Bruksela, ale i gołym okiem obywatela widać, że Polska jest krajem podwykonawców, a nie kreatorem nowych produktów. Skoro jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze, że trzeba bronić systemu III RP? Otóż dlatego, że tylko ten system gwarantuje niczym niezagrożoną wegetację autarkicznych elit. Stąd ruch obrony demokracji, poprzez który postpeerelowskie i często resortowe elity bronią swojego status quo. Bo gdzie im będzie tak dobrze jak w III RP, gdzie na ciepłych etatach opłacanych przez podatników można spokojnie żyć? Owe elity nie wyjadą z Polski, a już na pewno nie do USA, gdzie nie liczy się tytuł naukowy, lecz dorobek. Tam mogą wyjeżdżać miliony Polaków gotowych konkurować z innymi, ryzykujących wszystko, by uwolnić się od polskiej beznadziei. Obrona Trybunału Konstytucyjnego to symboliczna obrona status quo III RP. Niezwykle trafnie ujęła to córka Tomasza Lisa maszerującego w pochodach KOD, kiedy jej tatusia atakowano za obrzydliwe kłamstwa na temat Kingi Dudy, córki kandydata na prezydenta. Stwierdziła, że nie czas na obiektywizm, kiedy walczy się o życie, oczywiście medialne Tomasza Lisa. Gratuluję sukcesu wychowawczego zdobywcy tytułu "Hiena Roku 2015". Podobnie kłamią tak zwani obrońcy demokracji, by przeżyć. A resortowe media telewizyjne żarliwie ich w tym wspierają, kłamiąc od rana do wieczora, by przeżyć "demokratyczny błąd" Polaków.

Zobacz: Prof. Kazimierz Kik: Jarosław Kaczyński żyje w swoim świecie