Dr Trzaskowski, jak ślepy koń przed gonitwą, nie widzi przeszkód. Ktoś, kto chce być prezydentem Warszawy, powinien rozumieć konieczność wybudowania centralnego portu lotniczego. Bez realizacji tej inwestycji Warszawa, a także cała Polska, stanie się prowincją dostarczającą pasażerów, a także przesyłki cargo do Berlina. Zarobią na tym Niemcy, a Polska będzie dalej podwykonawcą.
Trzaskowski jest typową wydmuszką intelektualną, dogmatycznym lemingiem, którego myśli nietknięte żadną refleksją zalewają publiczną dyskusję. Reprezentuje formację karłów politycznych, dla których pojęcie polskiego interesu narodowego jest wulgaryzmem, którego nie wolno wypowiadać na salonach Unii Europejskiej. To znaczy interes narodowy mogą realizować Niemcy czy Francuzi, ale nie Polacy, bo pachnie to nacjonalizmem. Karły atakują! Nie chodzi mi o ludzi nikczemnej postury jak Putin czy Macron. Wiadomo, że można być kurduplem, a jednocześnie gigantem umysłowym lub tylko specjalistą od gigantomanii.
Trzaskowski gigantomanią nazwał plany wybudowania pod Warszawą Centralnego Portu Komunikacyjnego. Tak na marginesie, Trzaskowski nie oskarżył o gigantomanię władz niemieckich. W jego tzw. umyśle wielki hub lotniczy pod Berlinem jest czymś normalnym, lecz w Polsce już nie. Karły atakują, a najważniejszym zadaniem karła jest wpajanie Polakom kompleksu niższości.
Prof. Anna Pawełczyńska nazwała tę formację lumpenelitą, która na początku III RP dorwała się do władzy. Lumpenelita nie ma już władzy politycznej, lecz w dalszym ciągu dominuje w mediach, w środowiskach akademickich i kultury. A największym wstydem dla nich jest bycie Polakiem, o czym informują m.in. Jerzy Stuhr, a także Anna Komorowska, której znajomi wstydzą się mówić w ojczystym języku za granicą. Niestety, karły mają wielką ambicję, by odzyskać władzę i dalej budować karłowatą przyszłość Polski w Unii Europejskiej.