Zdaniem komentatora "Die Welt" skóra niewarta była wyprawki. To prawda, choć opinia komentatora "Die Welt" nie jest reprezentatywna. Przytłaczająca większość niemieckich mediów prezentuje opinie zgodne z linią rządu Angeli Merkel. Podobnie czynią politycy w Bundestagu, którzy gromkimi oklaskami przyjęli deklarację Angeli Merkel o poparciu reelekcji Donalda Tuska. Gdyby w Polsce funkcjonował taki front jedności narodu jak w Niemczech, to nazwano by to totalitaryzmem, faszyzmem i pełzającym stalinizmem. Mam wrażenie, że w Niemczech ciągle obowiązuje hasło: ein Volk, ein Reich, ein Fuerher, gdy w grę wchodzi realizacja interesów państwa. Niekiedy z tego narodowego frontu wyrwie się jakieś "Die Welt", ale Ordnung muss sein i większość mediów mówi głosem Berlina. A jeszcze jeśli można utrzeć nosa Polaczkom, to polityków czy dziennikarzy niemieckich nie trzeba specjalnie mobilizować. Nasi polscy użyteczni idioci zawsze wesprą niemieckich przyjaciół, demonstrując Schadenfreude z upokorzenia polskiego rządu przez Angelę Merkel. A ta zdaniem innego komentatora "Die Welt" idealnie nadaje się na przewodzenie Europie, bo "jest kobietą, która nie ma zasad i która nie czuje się związana tym, co mówiła wczoraj". Jak widać, Tusk jest szczuplejszą kopią osobowości Merkel, więc trudno się dziwić, że ona go popiera. "Przeżyliśmy już Stalina, przeżyjemy Merkel syna" - pocieszał na Facebooku jakiś dowcipny komentator. Przeżyliśmy Hermana van Rompuya, o którym nikt już nie pamięta. Był on pierwszym przewodniczącym Rady Europejskiej, czyli poprzednikiem Tuska. O, przepraszam, z tą niepamięcią o van Rompuyu przesadziłem. Zostawił on po sobie nowo otwartą siedzibę Komisji Europejskiej. Brukselczycy nazwali ją jajem van Rompuya. Telewizje pokazywały to szklane monstrum, przy którym prezentowali się przed reelekcją Tuska prezydenci i premierzy. Skoro van Rompuy pozostawił jajo, to Tusk mógłby do tego dołożyć przylegający organ, szczególnie ważny dla pogłębiania stosunków w Europie. Organ ten powinien być w kolorach flagi niemieckiej. Dlaczego? Ano dlatego, że jajo van Rompuya ściśle przylega do budynku, w którym w czasie II wojny światowej mieściły się niemieckie, przepraszam, nazistowskie władze okupacyjne. Mamy więc kontynuację starej europejskiej tradycji z Tuskiem w roli namiestnika.
Marek Król: Jajo van Rompuya
2017-03-13
3:00
Niemcom odbiło, tak można by krótko streścić weekendowy komentarz w "Die Welt". Jego autor zadaje pytanie, czy warto było zabiegać o reelekcję "miernego przewodniczącego rady Europejskiej", narażając się na konflikt z polskim rządem.