Przyznaję, że z podobnych pobudek kupuję "Wyborczą". Tymczasem w ubiegły poniedziałek zrobiono mi psikusa. Na pierwszej stronie gazety jakieś pierdoły o problemach Google'a , a na piątej wstrząsająca wiadomość. W niewinnej informacji o jakiejś nagrodzie dla dziennikarki "Gazety" pojawiło się zdanie: "Nagrodę w imieniu Ewy odebrał naczelny ťGazetyŤ Jarosław Kurski". Hańba, zamiast czarno-białego zdjęcia Michnika na pierwszej stronie skrytobójcy z Czerskiej poinformowali o nowym naczelnym w środku numeru! Być może powtarza się sytuacja z okresu afery Rywina. Propozycję korupcyjną złożono Michnikowi w sierpniu, a "Gazeta" poinformowała o tym dopiero w grudniu. Do tego czasu obowiązuje tajemnica dziennikarska, więc nic więcej już nie napiszą.
Wyznacznikiem postępu naszego przodującego w UE kraju jest właśnie tajemnica. Mamy tajemnicę państwową, służbową, medyczną, śledztwa i spowiedzi. Do tego szacownego grona nieokiełznany geniusz Radka Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych krajów, dołączy jeszcze twór: tajemnica dyplomatyczna. Sikorski chce tak zapobiec wyciekowi ze swojego resortu informacji szkodzących polskim interesom. MSZ przekazał praworządnemu reżimowi w Mińsku informacje o dochodach opozycjonistów białoruskich uzyskiwanych w ramach polskiej pomocy. A gdyby była ustawowa tajemnica dyplomatyczna, to Sikorski nie musiałby przekazywać takich informacji Łukaszence. No i opozycjoniści białoruscy nie byliby narażeni na represje.
Władysław Bartoszewski straszył kiedyś dyplomatołkami z PiS. A tymczasem dyplomatodebile w al. Szucha od lat rozwijają się jak papier toaletowy. Jeśli w Kopaczowym Sejmie przejdzie ustawa o tajemnicy dyplomatycznej, to wkrótce inne resorty wystartują z podobną inicjatywą. PSL zażąda ustawy o tajemnicy rolniczej. Serafin będzie mógł nagrywać rozmówców tylko dla potrzeb resortu. I żaden Sawicki nie będzie narażony na konsekwencje. Bogobojny Tuska, Sławek Nowak, zażąda ustanowienia tajemnicy transportowej. I żaden pismak nie napisze o zapadającej się autostradzie A2 czy muldach na A1. Są jednak odważni, bezkompromisowi dziennikarze, jak Janina Paradowska. Ujawniła ona w rozmowie z posłem A. Dudą sowiecką tajemnicę medyczną. Oznajmiła, że śmieci, którymi wypchano głowę śp. Anny Walentynowicz w Moskwie, miały ułatwić krewnym rozpoznanie zwłok...
Tego, co dzieje się w kręgach władzy i funkcjonariuszy mediów, nie sposób zrozumieć normalnemu człowiekowi. A są to po prostu objawy delirium platformens. Niestety, delirka ta objęta jest tajemnicą medyczną i nie należy głośno o tym mówić. A więc morda w kublik, jak mawiał Maciej Rybiński, i śledzić pierwszą stronę "Gazety".