Marek Król: Déja widziałem

2010-09-27 12:45

Sądziłem, że paramnezja dotyka ludzi w podeszłym wieku, choćby takich jak ja. A jużci okazuje się, że zaburzenie pamięci powodujące nieustanne wrażenie déja vu pojawia się u młodych. Oto w sobotnim "Super Expressie" czytam niezwykle mocny komentarz Sławomira Jastrzębowskiego ("Przeprosiny") i dreszcz przechodzi mi po plecach.

Autor wie, tak jak ja, że władza ludowa nie musi przepraszać za hańbę smoleńską, bo ma władzę nad pamięcią trolli wspieraną przez medialnych sługusów. Wstrząsający i zarazem wzruszający "Krzyż do kasacji" Tadeusza Płużańskiego w tym samym wydaniu gazety pokazuje, że ludzie przyzwoici muszą nieustannie zmagać się z bolesną paramnezją. Chciałoby się rzec: już widziałem zwycięską walkę z krzyżem funkcjonariuszy PRL, już widziałem kłamstwa władzy o Katyniu.

Takie déja widziałem w sobotnich tekstach Jastrzębowskiego i Płużańskiego. Panowie, witam w klubie cierpiących na paramnezję, od której wolna jest na przykład Joanna Mucha. Ona po prostu wybrała przyszłość. W sobotnim "Super Expressie" dzielnie potępia, dyskwalifikuje PiS-owską opozycję. Partia jej tego nie zapomni. W akcie bezkompromisowej samokrytyki Joanna Mucha przyznaje, że to ona wciągnęła na członka PO kretyna z Biłgoraja. Teraz rozumiem zaangażowanie wciągniętego w rolę wibratora partii rządzącej.

I znowu mam déja vu, bo w czasach kiedy Mucha była małą dziewczynką, partia i rząd też miały swojego wibratora i był nim Jerzy Urban. Kiedy Sławomir Jastrzębowski obnaża mechanizmy kłamstwa smoleńskiego i rolę dezinformatorów medialnych, to rośnie we mnie nadzieja, że nie będziemy musieli czekać pięćdziesięciu lat na ujawnienie prawdy o katastrofie i pomnik. To przecież takie logiczne. Skoro zamordowani w Katyniu polscy oficerowie czekali 50 lat na pomnik w Polsce, to dlaczego ofiary katastrofy smoleńskiej mają mieć jakieś przywileje?

I dzisiaj, tak jak w czasach PRL-u, wolni od paramnezji Polacy mogli cieszyć się zjazdem partii w ubiegłą sobotę. I tak jak kiedyś, przywódca partii i rządu nakreślił nowe zadania, wskazał wrogów klasowych i wzywał do zwarcia szeregów w walce z reakcyjną opozycją. Tak jak kiedyś elementy antysocjalistyczne, tak teraz elementy antysystemowe, czyli PiS, podnoszą brudną rękę na władzę ludową. Jednak jak zapewnił przywódca partii i rządu, PO nie dopuści, by do władzy wrócili siewcy pesymizmu i strachu, czyli PiS. Partia chce władzy dla dobra Polaków tylko po to, by ich obronić przed PiS-em. W imię optymistycznej wizji Polski, która rośnie w siłę i w której żyje się dostatniej. Nie ma wolności bez platformalności, nie ma alternatywy dla PO, która i tak nie ma z kim przegrać przyszłych wyborów. Program partii programem narodu, którego zdrowa większość jest wolna od paramnezji. A ja to, cholera, déja widziałem 30 lat temu.