"Super Express": - Jak pan ocenia pierwszą podróż zagraniczną prezydenta Komorowskiego?
Dr Marek Cichocki: - To wizyta kurtuazyjna. Ale jej kierunek - czyli Bruksela, Paryż i Berlin - pokazuje zainteresowanie współpracą w ramach Trójkąta Weimarskiego.
- Nie odda jej swoim kolegom z partii - premierowi i szefowi MSZ?
- Nie sądzę. Porządek konstytucyjny daje głowie państwa możliwość szerokich działań w polityce zagranicznej.I do tej pory każdy prezydent z nich korzystał. Zatem Komorowski będzie konkurować z kolegami.
- Po co do Polski przyjechał Siergiej Ławrow?
- Dobre pytanie! Formuła tej wizyty jest dość zaskakująca: uczestnictwo w corocznym spotkaniu polskich ambasadorów...
- Dowiedzieliśmy się, że celem wizyty Ławrowa jest omówienie w kuluarach tego, jak poinformować dwa społeczeństwa o obopólnej winie za tragedię - tak strony polskiej, jak i rosyjskiej.
- 10 kwietnia jest centralnym wydarzeniem, jeśli chodzi o kształt naszych obecnych relacji. Nie wykluczam, że "SE" dotarł do prawdziwej informacji, bo podczas obecnych rozmów w Warszawie musiał być to temat numer jeden. Zdziwiło mnie jednak co innego: Ławrow w swoim tekście dla "Gazety Wyborczej" pisze wprost, że katastrofa pod Smoleńskiem stworzyła możliwość do zbliżenia polsko-rosyjskiego. Nie jest to zbyt szczęśliwe sformułowanie.
Marek Cichocki
Ekspert stosunków międzynarodowych