„Super Express”: - Sąd Najwyższy skierował do Trybunału Sprawiedliwości UE pięć pytań i jednocześnie zawiesił niektóre przepisy nowelizacji ustawy PiS m.in. przepis dotyczący przechodzenia sędziów w stan spoczynku. Wczoraj z kolei TSUE stwierdził, iż rozpatrzenie zapytania SN należy do jego kompetencji. Z kolei według Kancelarii Prezydenta działanie Sądu Najwyższego nastąpiło bez podstawy prawnej. Jak to w końcu jest?
prof. Marek Chmaj: - Całościowo sprawa rzeczywiście dotyczy czternastu sędziów, którzy nie wyrazili zgody, aby przejść w stan spoczynku. W związku z tym Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych miała pytanie prawne, dotyczące legalności zasiadania tych sędziów w składach orzekających. Sędziowie z IPiUS postanowili na podstawie jednego z artykułów wysłać szereg pytań do TSUE.
- W związku z tym, że należymy do Unii Europejskiej sędziowie mają do tego pełne prawo?
- Oczywiście, że tak. Zdecydowaliśmy się przyłączyć do wspólnoty europejskiej, więc musimy poruszać się w obrębie aparatu decyzyjnego UE. Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości zawieszono obowiązywanie trzech przepisów. Sami z własnej woli dołączyliśmy do EU i porządek prawny, który przyjęliśmy wraz z dołączeniem, musi nas obowiązywać.
- O jakich trzech przepisach pan mówi?
- Mam tu na myśli artykuły 37, 39 i 111 ustawy o Sądzie Najwyższym do czasu udzielenia odpowiedzi przez TSUE.
- Rozumiem, że unijny trybunał był ostatnią instancją, do której mogli się zwrócić przedstawicielem SN?
- Tak. Sędziowie sięgnęli po bezpieczniki, które znajdują się w prawie unijnym. Odwołano się do wartości, które są zawarte w prawie UE, więc możemy z nich korzystać.
- Pod obwieszczeniem Kancelarii Prezydenta krytykującym pomysł wysłania przez SN pytań do TSUE nie podpisała się żadna konkretna osoba...
- Rzeczywiście. Kancelaria Prezydenta, czyli kto? Budynek, czy może długopisy? Kancelaria Prezydenta jest aparatem pomocniczym prezydenta Andrzeja Dudy, ale ktoś podpisać się powinien. Nie może być tak, że nikt konkretnie nie jest odpowiedzialny za wspomniane pismo. Nie wiemy, czy oświadczenie napisał kierowca, sekretarka, czy kucharz.
- Jaka może być wobec tego przyczyna, że nikt nie złożył swojego podpisu pod rzeczonym pismem?
- Możemy podejrzewać, że urzędnik, który sporządził tę notatkę na wszelki wypadek nie chce ponosić odpowiedzialności za jej treść. Gdyby pod pismem było konkretne nazwisko to rzeczą oczywistą jest, że byłby pociągany do odpowiedzialności. W obecnej sytuacji nie ma takiej możliwości.
- Zwykły obywatel zawsze musi sygnować swoje pisma nazwiskiem. Instytucje państwowe mają jakieś szczególne przywileje w tym zakresie?
- Myślę, że podłożem tej sytuacji jest strach. Żaden urzędnik, który chciałby reprezentować stanowisko pana Andrzeja Dudy, nie unikałby podpisu. Co więcej, podpisując się prawdziwymi danymi urzędnik mógłby przecież zaznaczyć, że reprezentuje prezydenta. Znaleźliśmy się w dziwnej sytuacji, bo Kancelaria Prezydenta neguje działania SN, ale nie umie się pod nimi podpisać.
- Nie jest pan prorokiem, ale może jest pan w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak zakończy się to całe zamieszanie wokół SN?
- Ciężko powiedzieć. Wiem jednak, że większych konsekwencji decyzja SN mieć nie będzie.
- Dlaczego?
- Bo dotyczy jedynie statusu czternastu sędziów, którzy mieli przejść w stan spoczynku. W żaden sposób nie ogranicza jednak procedury wybory nowych sędziów, która toczy się w KRS.
- Wychodzi na to, że cały spór, który trwa od wielu miesięcy ma charakter marginalny?
- Tak. Jest to jedynie walka o wartości.