Marek Bućko: Białorusini zakładnikami biznesu

2010-12-21 3:00

Wybory na Białorusi - zwycięstwo Łukaszenki i rozprawę z opozycją komentują eksperci

"Super Express": - Niedzielne wydarzenia na ulicach Mińska, rozpędzenie demonstracji opozycji przez siły bezpieczeństwa potwierdziły chyba, że Łukaszenki nie interesuje demokracja...

Marek Bućko: - Pokazały raczej, że od 2006 r. nic w polityce UE i Polski wobec Białorusi się nie zmieniło. Tak zwany "dialog" prowadzony z Łukaszenką nie przyniósł żadnych efektów.

- Być może UE nie ma nic do powiedzenia w sprawie Białorusi, bo głównym rozgrywającym jest tu Rosja?

- Myślę, że UE po prostu nie ma woli, żeby cokolwiek zmienić na Białorusi. W Brukseli jest chyba ciche przyzwolenie, żeby to Kreml decydował o polityce wobec niej. Poza tym, kiedy przez wszystkie lata swoich rządów Łukaszenko czynił wszystko, żeby wyplenić w swoim kraju demokrację, Zachód mówił o rzekomej liberalizacji czy odwilży na Białorusi. Łukaszenko potraktował to jako przyzwolenie na jeszcze bardziej brutalne działania.

- Niemcy i Polska w imieniu Unii próbowały przed wyborami zachęcić do demokratycznych przemian obietnicami pożyczek. Polityka kija i marchewki jednak zawiodła.

- Przede wszystkim Niemcy i Polacy mają wobec Białorusi zupełnie inne plany. Berlin chce tam robić głównie interesy. Całość ich działań wpisana jest w relacje z Moskwą. Nie zależy im więc na demokratycznych przemianach aż tak bardzo, jak na ekspansji gospodarczej. Z kolei dla nas niezwykle ważna jest sytuacja licznej mniejszości polskiej, która w kraju niedemokratycznym nie ma szansy działać i rozwijać się. Dodatkowo pamiętajmy, że polskim władzom powinno zależeć na tym, żeby u naszych granic nie rządził nieprzewidywalny i tym samym potencjalnie niebezpieczny dyktator. Działamy jednak pod dyktando Niemiec i nie mamy swojej polityki wobec Łukaszenki. Uważam to za duży błąd.

- Przecież słyszymy zapewnienia rządu, że demokracja na Białorusi leży na sercu naszym władzom...

- Na przestrzeni ostatnich trzech lat polski MSZ ani razu nie wystąpił przeciwko łamaniu praw człowieka na Białorusi. Ani razu nie wystąpił w obronie więźniów politycznych. Mało kto wie, że polska ambasada w Mińsku całkowicie wstrzymała pomoc finansową dla białoruskich organizacji broniących praw człowieka. Stało się to w zasadzie bez podania przyczyny. Co jest jeszcze bardziej bulwersujące: rok temu MSZ w relacjach z Białorusią wykreślił z listy priorytetów obronę praw człowieka. Natomiast w tym roku wykreślił z tych priorytetów wspieranie budowy społeczeństwa obywatelskiego. Co na tej liście priorytetów pozostało? Współpraca w dziedzinie weterynarii, współpraca fitosanitarna czy wspólne działania służb przeciwpożarowych. To są zdaniem polskiego MSZ najważniejsze sprawy na Białorusi.

- Skąd pana zdaniem te zmiany?

- Moim zdaniem kwestia praw człowieka czy społeczeństwa obywatelskiego zostały uzależnione od jednej sprawy - możliwości prowadzenia interesów na Białorusi, szczególnie na Grodzieńszczyźnie. I warunkiem dla ekspansji polskiego biznesu jest zaprzestanie wspierania przez nasze państwo środowisk demokratycznych w tym kraju i przymykanie oka na przykłady łamania tam podstawowych praw obywatelskich. Niestety, wydarzenia ostatnich dwóch lat i prowadzona w tym czasie przez nasze MSZ polityka wobec Łukaszenki wskazują na to, że wszystko było podporządkowane temu celowi. Społeczeństwo obywatelskie na Białorusi stało się zakładnikiem biznesu.

Marek Bućko

B. wiceambasador RP w Mińsku. Fundacja "Wolność i Demokracja"