Zatrzymanie Brunona K. pokazuje, że przewidywania ekspertów, iż współczesność będzie czasem terroryzmu o podłożu ekstremistycznym, niestety, się sprawdzają. Całe szczęście działania polskich służb udaremniły zamach, którego cele i metody były łudząco podobne do tych zastosowanych przez Andersa Breivika.
Z dostępnych informacji wynika jasno, że niedoszły polski zamachowiec kierował się dokładnie tym samym myśleniem, co osławiony Norweg. Na pewno wszyscy będziemy chcieli poznać teraz metody, jakimi udało się rozpracować Brunona K., jednak służby na pewno nie zdradzą szczegółów. Ze względów bezpieczeństwa nie można takich informacji upubliczniać, aby następnemu szaleńcowi nie ułatwiać zadania. Tak samo nie dowiemy się, czy i jakie dodatkowe środki ostrożności przyjęto, aby chronić najważniejsze osoby w państwie po informacjach, że planowana jest akcja przeciwko nim. Zresztą uważam, że rutynowa ich ochrona jest wystarczająco dobra, gdyż po zamachach 11 września znacząco ją zintensyfikowano.
Zatrzymanie Brunona K. dwa dni przed 11 listopada i marszem prezydenta może wynikać z obawy, że mógł szykować jakąś akcję. Do tej pory zebrano już zresztą odpowiedni materiał dowodowy, który pozwolił zatrzymać tego człowieka.
Upublicznienie informacji o niedoszłym zamachowcu przez ABW nie jest żadną grą polityczną, jak sugerują niektórzy, ale świadomością śledczych, że sprawa może stać się publiczna, kiedy Brunonowi K. postawiono by zarzuty.
Poseł PO, były szef MSWiA