"Super Express": - Brak już słów na to, co się dzieje ze służbą zdrowia...
Marek Balicki: - Po ponad roku funkcjonowania nowego rządu - w ramach pięciu lat koalicji PO-PSL - nie jest podany do publicznej wiadomości, bo zapewne nie istnieje, żaden spisany plan tego, co rząd chce zrobić, żeby naprawić sytuację w opiece zdrowotnej. Mamy tylko konferencje prasowe i luźne zapowiedzi medialne. Rząd nie ma pomysłu na to, jak skrócić kolejki - jak ułatwić pacjentom dostęp do lekarzy.
- Kompletna bierność?
- Ależ nie. W tle realizowane są konkretne działania rządu polegające na wycofywaniu się państwa z odpowiedzialności za służbę zdrowia: zmniejszanie finansowania, mniejsze dopłaty do leków... Potrzeby zdrowotne obywateli rosną, a państwo tak jakby chciało powiedzieć: Radźcie sobie sami.
- Elementem tych działań jest też prywatyzacja szpitali.
- Istnieje bardziej niepokojące zjawisko: za niektóre choroby państwo - pod postacią NFZ - płaci więcej, niż potrzeba na pokrycie kosztów leczenia, a za większość procedur płaci mniej, niż wynoszą ich koszty.
- I?
- Procedury, za które NFZ płaci więcej, są zlokalizowane w szpitalach prywatnych. W szpitalach publicznych są jedne i drugie - ale więcej jest oczywiście tych deficytowych. W tym roku długi przeterminowane - czyli te, po które może przyjść komornik! - wzrosły już o 17 proc. Jak to się dzieje, że lobby powiązane ze szpitalami prywatnymi tak skutecznie potrafi wywalczyć korzystne dla siebie warunki? Z drugiej strony - i to jest pytanie do premiera - czy stać nas na to, żeby znaczna część naszych składek była przeznaczana na zysk dla prywatnych przedsiębiorców?
- Szefowa NFZ uważa, że dyrekcje szpitali źle planują wydatki.
- Dyrekcje szpitali nie mają wpływu na wielkość kontraktu, na jego podział na poszczególne dziedziny ani na cenę świadczeń. To narzuca jednostronnie NFZ. Zresztą to też jest problem, bo cena świadczeń powinna odpowiadać kosztom. Tak samo wielkość kontraktu. Np. w przypadku mojego szpitala prawie 90 proc. pacjentów to ci, których musimy przyjąć w trybie nagłym.
- A jeżeli kontrakt tego nie przewiduje?
- Nie mamy pola do manewru - pacjentów musimy przyjąć, bo tak nakazuje ustawa.
- Ale NFZ powie, że nie ma pieniędzy...
- ...i nie da kontraktu odpowiadającego potrzebom.
- Czy szpital, który zamyka drzwi przed pacjentami, stosuje szantaż, bo sprawa trafia do mediów i w ostatnim momencie pieniądze się znajdują?
- To nie szantaż, lecz dostosowanie się do oczekiwań NFZ, który mówi, aby nie przyjmować pacjentów. A co się tyczy dzieci... Dorosły na niektóre procedury może zaczekać. A dziecko rośnie - z każdym miesiącem jest to inny człowiek. U dziecka nie można leczenia odkładać na kwartały.
To skandal, że szpitale, mając możliwość leczenia pacjentów, zmuszane są ogłosić publicznie, że kolejnych pacjentów nie będą przyjmować, bo nie mają z czego kredytować ich leczenia. NFZ - gdy dyrekcja szpitala prosi o zapłatę za nadwykonania - odpowiada, że trzeba było dobrze planować, czyli nie przyjmować pacjentów ponadlimitowych, bo on, NFZ, nie ma obowiązku za nich płacić. To jest postawione na głowie.
- Hipokryzja...
- Publicznie NFZ mówi co innego niż to, co pisze w pismach do poszczególnych szpitali.
- Minister zdrowia mimo wszystko nie traci rezonu. Na prezesie PiS nie pozostawił suchej nitki.
- Nie jestem admiratorem prezesa Kaczyńskiego, ale minister Arłukowicz zachował się skandalicznie. Nie wolno ministrowi zdrowia - w sytuacji gdy NFZ nie płaci za leczenie dzieci - krytykować opozycji za to, że wskazuje nieprawidłowości. Nagłośnienie tego przez media przyniosło przecież pozytywny skutek - NFZ zdecydował się zapłacić i dzieci mogą być już przyjmowane.
Marek Balicki
Minister zdrowia w latach 2003-2005