"Super Express": - Nową listą refundacyjną minister Arłukowicz naprawia błędy, które jego resort popełnił na początku roku?
Marek Balicki: - Minister sieje hurrapropagandę, ale fakty są takie, że naprawiono jedynie część błędów. Wróciły bowiem te leki, które były refundowane do końca ubiegłego roku. Pojawił się jedynie jeden nowy lek refundowany.
- Choć minister zapowiadał ich 216.
- Właśnie. Do tego ta nowość na liście, to nie jest lekarstwo na jakieś nowe schorzenie. Rewolucji więc nie ma.
- Wracamy do punktu wyjścia?
- Drepczemy w miejscu i wiele problemów z listą refundacyjną nadal prosi się o rozwiązanie.
- Dodatkowo minister Arłukowicz miał udostępnić nową listę na dwa tygodnie przed jej opublikowaniem. Jak pan to ocenia?
- Bartosz Arłukowicz składa obietnice, których nie potrafi dotrzymać. Zresztą nawet te dwa tygodnie to za mało, bo okazuje się, że co dwa miesiące lekarze muszą stosować nowe leki, co wprowadza nieopisany chaos.
- Czemu szef resortu zdrowia popełnia ciągle te same błędy?
- Być może nadal ma zadyszkę i nie potrafi na spokojnie opracować planu, który pomógłby rozwiązać najważniejsze problemy.
- To po co był ten optymizm Arłukowicza, że już będzie tylko lepiej?
- Wynikał on z tego samego powodu, z jakiego odwołano rzecznika prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej, który na zajęciach ze studentami nauczał: łgać, łgać i łgać.
Marek Balicki
Były minister zdrowia w rządzie SLD