Na początku było tak pięknie. Zakochany po uszy były premier, który miał już za sobą jedno małżeństwo, nie widział świata poza swoją "Isabel". Ich ślub odbył się w 2009 roku. W pewnym momencie jednak małżeńska sielanka zaczęła się psuć. Szybko okazało się, że od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok.
Już po rozstaniu z Marcinkiewiczem Izabela miała wypadek, w którym nabawiła się niedowładu i przeczulicy lewej ręki. Cały czas walczy z byłym premierem o pieniądze na utrzymanie. - Pan Marcinkiewicz publicznie mówi o prawości, a sam jest na bakier z prawem. Gdyby od razu załatwił nasze sprawy elegancko, zgodnie z umową uregulował sprawy podziału majątku i regularnie płacił zasądzone alimenty, sprawa naszego rozwodu nie musiałaby trafić na łamy gazet. Ale jest, jak jest. Nie będę tolerować kogoś, kto łamie prawo i słowo - mówiła "Isabel" "Twojemu Imperium".
Izabel Olchowicz-Marcinkiewicz twierdzi, że były szef rządu zalega jej 90 tys. złotych. On zaś chcę, żeby alimenty były niższe (obecnie wynoszą 5 tys. miesięcznie), bo - jak twierdzi - nie ma pracy. - Jestem zmęczona tą sprawą. Czekam niecierpliwie aż się skończy - powiedziała Super Expressowi "Isabel". Orzeczenie ma być wydane 25 października. Do tego czasu Marcinkiewiczowie pozostaną małżeństwem.