"Super Express": - Karuzele VAT były waszym zdaniem jedną z największych afer ostatnich lat. Dlaczego?
Marcin Warchoł: - Wystarczy prześledzić różnicę wpływów z VAT z lat 2015, 2016 i 2017. Tylko w lutym 2017 r. wpływy do budżetu były o 80 proc. wyższe niż w lutym 2016 r. A w skali całego roku budżet państwa zyskał 30,2 mld zł. Dla porównania - taka kwota w całości pokrywa koszty programu Rodzina 500 plus i jeszcze sporo zostaje. Straty, które miały miejsce na koniec 2015 r., wystarczyłyby do zbudowania ok. 1200 km autostrad! To pokazuje, jak wiele Skarb Państwa tracił rocznie na wyłudzeniach VAT.
- Jak ten proceder wyglądał w praktyce?
- Przestępcy zakładali fikcyjne firmy, które wystawiały faktury za usługi, które nie miały miejsca. Potem odbierali od państwa zwrot podatku za te rzekome usługi. Mieliśmy do czynienia z zorganizowanymi grupami przestępczymi, które od państwa polskiego wyłudziły miliardy złotych. Mafie, które znamy z lat 90., przekształciły się. Nie wyłudzają już haraczy, są to przestępcy w białych kołnierzykach. Jednak działanie na szkodę państwa było typowe dla grup przestępczych.
- Czemu w takim razie administracja skarbowa nie reagowała na takie sytuacje?
- Pieniądze z VAT były zwracane przez państwo przez urzędy skarbowe. Były one w stanie działać bardzo skutecznie i np. ukarać piekarza, który dał chleb biednym ludziom, czy właścicielkę sklepu za niewydanie paragonu. Nie reagowały jednak równie skutecznie w sytuacji okradania państwa przez zorganizowane grupy przestępcze, gdzie kwoty wyłudzeń wynosiły miliony. Właśnie takie bywają skutki działania mafii, o której mówimy wtedy, gdy zwykli przestępcy powiązani są z przestępcami w białych kołnierzykach i mają dojście do polityków czy urzędników. Z bardzo podobnym mechanizmem mogliśmy mieć do czynienia w Warszawie, gdzie przy aferze reprywatyzacyjnej uwłaszczali się handlarze roszczeń, ale ich działalność była możliwa dzięki wsparciu urzędników, a nawet sądów.
- O ile samo uszczelnienie systemu nie budzi wątpliwości, tak już pewne kontrowersje wzbudziło wprowadzenie konfiskaty rozszerzonej czy zaostrzenia kar dla wyłudzaczy podatku VAT?
- Przestępcy ci często oszukiwali poprzez podstawionych ludzi nazywanych słupami. Sami formalnie nie mieli przychodów, a jeździli najdroższymi limuzynami, latali prywatnymi samolotami. Ich nieuczciwie zdobyte fortuny aż kłuły w oczy. Dlatego konfiskata rozszerzona, a więc odebranie majątku pochodzącego z przestępstwa, jest w tym kontekście jak najbardziej zasadna.
- Czy nie obawia się pan jednak, że wprowadzenie bardzo surowych kar za wyłudzenia podatku VAT może zaszkodzić uczciwym przedsiębiorcom, którzy np. trafią za kratki z powodu zwykłej pomyłki?
- Takie kary w żadnym przypadku nie dotyczą pomyłek, tego, że ktoś źle wypełni jakieś dokumenty. Tu chodzi o zorganizowane grupy przestępcze, które oszukiwały państwo polskie przez całe lata. Daliśmy państwu skalpel, aby mogło wreszcie wyciąć raka przestępczości gospodarczej. Bo to jest okradanie wszystkich Polaków, wyciąganie pieniędzy od każdego z nas. Pozbawia to państwo, czyli obywateli, środków, które są nam należne. Jeśli ktoś napadnie na bank i ukradnie 10 mln, jest groźnym przestępcą. Jeśli ktoś wyłudzi 10 mln z podatków, to też jest przestępcą. Tu nie ma różnicy.
- Co się zmieniło w postępowaniu państwa, że ściągalność VAT jest lepsza?
- Umożliwiły to bardzo ważne zmiany: wprowadzenie surowych kar dla oszustów podatkowych, konfiskata rozszerzona, zmiany w organizacji działania służb, konsolidacja z prokuraturą oraz wytyczne prokuratora generalnego dla prokuratorów dotyczące tego, w jaki sposób mają ścigać tego typu przestępstwa.
- A konkretnie?
- Prokurator generalny Zbigniew Ziobro powołał specjalne piony w prokuraturach odpowiedzialne za ściganie tego typu przestępstw. Zaczęła się ścisła współpraca prokuratorów z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, policją czy ABW. Doszło do istotnej zmiany organizacji tych służb w walce z przestępczością gospodarczą. Wcześniej nie było jakiejkolwiek koordynacji, wzajemnego wsparcia służb. Dzięki nam to się zmieniło.
- Dlaczego takie działania nie były podejmowane wcześniej, choćby za pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007?
- Kiedy Zbigniew Ziobro był ministrem sprawiedliwości w latach 2005-2007, przygotował odpowiednie przepisy utrudniające działania takim przestępcom. Wzorowaliśmy się na innych krajach Unii Europejskiej.
- To czemu te rozwiązania nie weszły w życie?
- Niestety, minister Zbigniew Ćwiąkalski, który objął stanowisko po Zbigniewie Ziobrze, wyrzucił te przepisy do kosza. Wciąż się zastawiam, dlaczego. Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa. W 2014 r. Unia Europejska przyjęła przepisy dotyczące skutecznego odbierania majątku przestępcom. Polska była jedynym państwem, które zagłosowało przeciwko tej regulacji. To wydaje się nieprawdopodobne, ale nasz rząd jako jedyny postanowił głosować inaczej niż reszta państw członkowskich, i to w sytuacji, gdy państwo było w stanie odzyskać zaledwie 1 proc. tego, co traciło.
- Czego oczekuje pan od mającej powstać komisji śledczej w sprawie wyłudzeń VAT?
- Że pokaże wszystkim Polakom, jak wyglądał ten przestępczy proceder. Że odpowie na pytania, dlaczego zapadały polityczne decyzje, aby tego typu przestępstw nie ścigać. I kto o tym wszystkim wiedział i kto decydował. Przecież wiedza na ten temat nie wymagała jakichś szczególnych zdolności. Jak zaczęliśmy się tym zajmować, to się zorientowaliśmy, że nawet ślepy zauważyłby te uchybienia. Mam nadzieję, że komisja śledcza to wyjaśni. Pamiętajmy, że proces, który się rozpoczął w momencie utworzenia rządu dobrej zmiany, jest kontynuowany. Nie spoczęliśmy na laurach. Przestępcy cały czas starają się obchodzić prawo. Wymyślają coraz to nowe sposoby i musimy temu przeciwdziałać. Muszą stale czuć na plecach nasz oddech. To jak nieustająca walka, ale musimy ją prowadzić. I to skutecznie.