"Super Express": - Zapowiadając papieską pielgrzymkę, wyraził pan nadzieję, że podobnie jak poprzednie wizyty papieży posłuży to odbudowie wspólnoty naszego społeczeństwa...
Marcin Przeciszewski: - Mamy wielką szansę. Zobaczyliśmy niesamowitą wspólnotę ludzi z wielu kultur i narodów, ale także wspólnotę Polaków, którzy szukali tych samych wartości. Żadna inna instytucja nie potrafi tak jak Kościół katolicki gromadzić w jednym miejscu tak wielu ludzi, którzy chcą zmieniać świat ku dobru. Chcemy dobra, pokoju i wspólnoty - to było świadectwo płynące bezpośrednio i przez najważniejsze stacje telewizyjne całego świata.
- I to wystarczy?
- To musi odcisnąć jakieś piętno. Historia świata składa się z mniejszych i większych ewenementów, które wpływały na rzeczywistość, i papieską wizytę odbieram jako jeden z nich. W świecie, w którym ludzie mają coraz więcej obaw, czują się coraz bardziej samotni, pokazano, że bardzo prostymi środkami można stworzyć coś pozytywnego. I ta atmosfera powoli będzie rozprzestrzeniała się po Polsce, świecie. To nie minie jak poranna mgła.
- Nie ma pan poczucia, że każdy słyszał w słowach papieża to, co mu akurat pasowało?
- Papież dość skutecznie obalił przyklejane mu przez lewicę i prawicę stereotypy. Pokazał, że po prostu jest świadkiem Ewangelii, który mówi absolutnie ponad podziałami, nie utożsamiając się z żadną z opcji. I stawia przed wszystkimi wyzwania. Młodzieży licznie przybyłej do Krakowa postawił wysoką poprzeczkę. W dzisiejszym świecie apelować, żeby nie mylić szczęścia z wygodną kanapą? Kto potrafi powiedzieć coś takiego wprost we współczesnym świecie?
Czytaj: Marcin Przeciszewski: Papież nie ma w zwyczaju rugać