Marcin Przeciszewski: Państwo to ogromny dłużnik Kościoła

2011-11-21 3:00

"Super Express": - W exposé premier zaproponował włączenie duchownych do powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych. "Nie będzie świętych krów" - powiedział.Marcin Przeciszewski: - Ale przecież duchowni są już objęci tym systemem. Albo sami płacą składki do ZUS, albo - jeśli chodzi o tych, którzy nie są zatrudnieni na umowę o pracę - składki są opłacane przez Fundusz Kościelny. Tych drugich jest około 23 tysięcy.

"Super Express": - W exposé premier zaproponował włączenie duchownych do powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych. "Nie będzie świętych krów" - powiedział.

Marcin Przeciszewski: - Ale przecież duchowni są już objęci tym systemem. Albo sami płacą składki do ZUS, albo - jeśli chodzi o tych, którzy nie są zatrudnieni na umowę o pracę - składki są opłacane przez Fundusz Kościelny. Tych drugich jest około 23 tysięcy.

- Zdaniem premiera Fundusz już dawno stracił rację bytu...

- Moim zdaniem też. To instytucja kontrowersyjna i anachroniczna. Stworzona w 1950 roku na skutek ustawy o przejęciu dóbr martwej ręki. Na jej mocy państwo zabierało Kościołowi większość dóbr. W zamian za to powołano właśnie Fundusz jako instytucję rekompensacyjną. W praktyce się to zupełnie nie sprawdziło. Do 1989 roku Fundusz nie służył wspomaganiu Kościoła, ale finansowaniu walki z nim. Po transformacji wciąż nie było rekompensaty, tylko uznaniowa i uzależniona od układów politycznych dotacja.

- Po likwidacji Funduszu składki emerytalne płaciliby również ci duchowni, którzy nie mają umowy o pracę. To dobre rozwiązanie?

- Obecnie Fundusz płaci najniższą składkę, jaka jest przewidziana przez prawo. W wariancie zaproponowanym w exposé, a więc gdyby sami duchowni płacili składkę proporcjonalną do dochodów, mieliby znacznie lepszą perspektywę emerytalną niż obecnie.

- Czyli jest pan "za"?

- Tak, ale pod warunkiem że Kościół dostanie w zamian za likwidację Funduszu jakąś inną formę rekompensaty. Pamiętajmy, że mówimy o misjonarzach i zakonnikach, którzy utrzymują się wyłącznie z ofiar wiernych, takich jak stypendium mszalne i ofiary towarzyszące sakramentaliom, czyli pogrzebom, ślubom itp.

- Jakie są ich dochody?

- To datki skromne i niepewne. Jeśli nastąpi tylko prosta likwidacja Funduszu i nic poza tym, to wtedy opodatkowanie tych duchownych będzie ogromnym ciosem finansowym dla Kościoła. Kościół jest więc gotów zrezygnować z Funduszu, ale na rzecz innej drogi finansowania. W efekcie dwudziestoletniej działalności Komisji Majątkowej Kościołowi została zwrócona tylko pewna część dóbr. Dlatego państwo polskie nadal jest jego ogromnym dłużnikiem.

- O jakiej rekompensacie pan myśli?

- Przewodniczący Komisji Konkordatowej abp Stanisław Budzik zadeklarował, że episkopat opowiada się za dobrowolnością ofiar na Kościół w postaci odpisu 1 proc. od podatku.

- Premier w exposé nawet się o tym nie zająknął. Jest więc szansa na kompromis?

- Jest, i to duża. Proszę zwrócić uwagę, że premier nie postawił tej sprawy ex cathedra. Powiedział tylko, że dyskusja na ten temat z Kościołem jest potrzebna. Odbieram to jako świadectwo dobrej woli. Zresztą już pewną tradycją III RP są dwustronne rozmowy między rządem i Kościołem na temat kluczowych kwestii współbytowania. Co więcej, art. 22 umowy konkordatowej zobowiązuje obie strony do ustanowienia specjalnej komisji, która w duchu dialogu rozwiąże sprawy finansowania Kościoła.

Marcin Przeciszewski

Redaktor naczelny i prezes zarządu KAI