Marcin Mastalerek: Nie prześwietliliśmy Beaty Szydło

2015-08-21 4:00

Platforma twierdzi, że zawsze była przeciwko finansowaniu z budżetu. A ja pamiętam takie wypowiedzi prominentnych posłów PO, np. ministra Schetyny, że jeżeli Platforma wygra wybory, to nie wezmą pieniędzy z budżetu. Po czym od razu wzięli pieniądze z budżetu!

"Super Express": - Trochę się tej rozmowy obawiam, bo podobno jest pan bardzo kłótliwy...

Marcin Mastalerek: - Jestem człowiekiem dialogu i porozumienia...

- Dialogu? Kłótnia jest formą dialogu...

- Jeżeli ktoś mówi mi, tak jak pani poseł Mucha, o dobrym zarządzaniu, a wcześniej dopłaciła, jak ujawnił "Super Express", do koncertu światowej gwiazdy Madonny 6 milionów zł... Jest jakiś szczyt hipokryzji i on został przekroczony. Grzecznie zwróciłem uwagę.

- Pańska rozmowa z panią Muchą dotyczyła także innych rzeczy.

- Tak, np. finansowania partii. Platforma mówi: zabierzmy partiom finansowanie. W praktycznie całej Europie partie są finansowane z budżetu, bo to jest bardziej przejrzyste, bo oligarchowie nie przychodzą wymuszać tego, za co zapłacili...

- Czyli PiS chce, by partie były finansowane przez podatników.

- Zakazując finansowania z budżetu, będziemy mieli więcej dziwnych rozmów na cmentarzach i stacjach benzynowych o tym, jakie ustawy i w jakim kształcie trzeba przyjąć. Przecież to prosta droga do oligarchizacji!

- PO ostatnio zmieniła zdanie i jest przeciwna. Może ma lepsze wejścia w biznesie...

- Platforma twierdzi, że zawsze była przeciwko finansowaniu z budżetu. A ja pamiętam takie wypowiedzi prominentnych posłów PO, np. ministra Schetyny, że jeżeli Platforma wygra wybory, to nie wezmą pieniędzy z budżetu. Po czym od razu wzięli pieniądze z budżetu! Mam więc dla nich propozycję. Skoro nie podoba im się europejski sposób finansowania partii z budżetu, niech zwrócą podatnikom te pieniądze. Ponad 200 milionów zł. Na konferencji prasowej pokazałem też wypowiedzi polityków, którzy podkreślali, że bez finansowania partii z budżetu wejdziemy w układ mafijny. Nie mówiłem, czyje to są wypowiedzi, wszyscy myśleli, że polityków PiS. A to mówili działacze PSL! Pan Piechociński tak się zdenerwował...

- O, z panem Piechocińskim też pan się kłóci. Nazwał pan go obłudnikiem i hipokrytą.

- Powiedziałem, że to, co robi PSL, to obłuda i hipokryzja. Kiedy prezydent Komorowski walczył o to, żeby wygrać drugą turę i zafundował nam niepotrzebne referendum za 100 mln zł, to wtedy senatorowie PSL głosowali za referendum! Teraz, jak są już drukowane karty, to wicepremier Piechociński nagle mówi: zrezygnujmy z referendum. Zdenerwował się i nazwał mnie bulterierem.

- I apelował do Jarosława Kaczyńskiego, żeby pana powstrzymywał.

- Jestem miłośnikiem zwierząt, kocham psy, pan Piechociński chodzi raczej na grzyby. I zapewne nie orientuje się, że bulteriery to są bardzo łagodne psy. Gdybym był złośliwy...

- Ale pan oczywiście nie jest...

- Nie jestem. Ale gdybym był, to mógłbym przypomnieć w odpowiedzi, do kogo pana Piechocińskiego porównują internauci.

- Do kogo?

- Do Freda Flinstone'a. I zaapelowałbym do Waldemara Pawlaka, żeby jakoś pomógł wicepremierowi Piechocińskiemu, żeby tak się nie denerwował.

- Przecież PSL to być może wasi przyszli koalicjanci. A pan tak ostro, bezceremonialnie...

- Przypominanie komuś jego własnych wypowiedzi to nie jest normalna, merytoryczna dyskusja. My już mamy koalicjanta. Najlepszego po wyborach.

- Kogo?

- Partie Ziobry i Gowina.

- Jest pan pewien, że ta koalicja wystarczy?

- Zrobimy wszystko, żeby wystarczyła. Rządy samodzielne byłyby najlepsze, to są dobrzy koalicjanci.

- Według różnych sondaży być może będziecie jeszcze kogoś potrzebować, np. Pawła Kukiza.

- Od dawna nie przejmuję się sondażami...

- Akurat...

- Naprawdę.

- Proszę państwa, oto jedyny polityk w Polsce, który nie przejmuje się sondażami!

- Pamięta pan, kiedy powiesiłem ten sondaż, w którym Andrzej Duda miał mniej niż 10 proc., a prezydent Komorowski ponad 50 proc?

- Kiedy to było?

- W styczniu.

- Wtedy nawet prawicowi publicyści pisali, że: "co prawda nie ma żadnych szans, ale..."

- Niech pan im o tym nie przypomina, bo nie będą zadowoleni. Ja od początku wierzyłem w zwycięstwo Andrzeja Dudy, są na to świadkowie. Przed nami jednak dwa miesiące ciężkiej pracy.

- Sondaże pokazują pewne trendy.

- To prawda, ale są też elementem gry politycznej. Wszyscy, którzy dziś mówią, że wybory są już rozstrzygnięte, błądzą. My grzechu pychy nie popełnimy. Współprowadziłem kilka kampanii wyborczych i wiem, że jedno wydarzenie na trasie kampanii może zmienić jej bieg, że będzie dwa tygodnie tematu, o którym wszyscy będą pisali.

- Obawia się pan czegoś konkretnie?

- Nie, bo to nieprzewidywalne.

- Prześwietliliście panią Szydło tak, jak pokazywano to np. w serialu "House of Cards"? Siada się przy takim polityku i wypytuje: co robiłeś, brałeś narkotyki, miałeś kochanki? Ktoś tak usiadł naprzeciwko Beaty Szydło?

- Filmy filmami, a polska polityka polską polityką, choć wiemy, że Platforma będzie używała metod służb specjalnych, bo z tego są znani.

- Ale sprawdziliście panią Szydło?

- Oczywiście, że nie! Co mieliśmy sprawdzać?

- Np. przeszłości. Każdy może mieć swojego trupa w szafie... Np. panu Petru wyciąga się teraz to, że sam przewalutował swój kredyt we frankach. Co wygląda bardzo źle...

- Jesteśmy przygotowani na brudne ataki, przecież były i na Andrzeja Dudę.

- E tam, na Andrzeja Dudę to niestety nic specjalnego nie było, mówię to panu jako szef tabloidu.

- I na Beatę też nie ma.

- Czyli prześwietliliście ją!

- Nie, to jest po prostu oczywiste.

- Przeciwnicy referendum mówią, że to jest 100 milionów zł wyrzucone w błoto.

- A kiedy zaczęli to mówić? Kiedy kandydat mainstreamu fundował nam to referendum, jakoś nie mówili, że to 100 milionów w błoto. A to jest fakt. To nie są realne problemy.

- Czyli pan chce, żeby było nowe referendum?

- Oczywiście. Powinien być uszanowany głos 6 milionów obywateli, którzy podpisali się pod innymi trzema pytaniami referendalnymi. Jestem przekonany, że prezydent Duda będzie rzecznikiem inicjatyw obywatelskich.

- Kiedy to nowe referendum z nowymi pytaniami?

- Musi się zgodzić Senat...

- Czyli po październiku nowe referendum PiS, z jakimi pytaniami?

- Tymi, pod którymi obywatele zebrali pytania. O obowiązek szkolny 6-latków, o przymus pracy do 67. roku życia z tej pseudoreformy Platformy. Pan lub ja nie mamy ciężkiej, fizycznej pracy, ale niektórzy naprawdę tego nie wytrzymają.

- Andrzej Duda zaczął się wycofywać ze swoich obietnic?

- Absolutnie nie. To człowiek honoru i z żadnej obietnicy się nie wycofa.

- Siedział tu, na tym fotelu i stwierdził, że kredyty frankowe powinny być przewalutowane po kursie z dnia podpisania umowy kredytowej. I nie wycofuje się z tego?

- Oczywiście, że się nie wycofuje.

- Czyli ta ustawa, która jest w Sejmie...

- Pomaga bankom.

- Choć przewiduje 90 proc. obciążenia po stronie banków?

- Panie redaktorze, nie bądźmy naiwnymi dziećmi! Platforma już powiedziała, że w Senacie to zmieni. PiS proponował przewalutować te kredyty. Także taką, że tych franków nigdy nie było, to były wirtualne operacje, to łatwo sprawdzić. Według m.in. senatora Biereckiego, który się na tym zna, nigdy nie było. Andrzej Duda chce pomóc kredytobiorcom a nie bankom. Banki sobie poradzą.