- Zakończono budowę pierwszej nitki Gazociągu Północnego - Nordstream. Rosyjsko-niemiecka inwestycja trwa w najlepsze, choć sprzeciwiała jej się Unia Europejska?
Marcin Libicki: - 90 procent posłów Europarlamentu głosowało za raportem mojego autorstwa, w którym zwracaliśmy uwagę na wiele zagrożeń. Mówiliśmy o zagrożeniu ekologicznym i monopolizacji rynku europejskiego przez jednego dostawcę. Trzecim zarzutem było zagrożenie polityczne, jakie niesie Nordstream. Nie ma wątpliwości, że gazociąg będzie służył Rosji do realizowania interesów z gospodarką niezwiązanych. Eksperci podkreślali gigantyczny koszt inwestycji. Teoretycznie z biznesowego punktu widzenia dla Rosji to żaden interes. Gazprom twierdził, że zmieści się w 5 mld dolarów. Dziś sam przyznaje, że w obrębie samego Bałtyku będzie to kosztowało kilkanaście miliardów. I tę cenę zapłacą konsumenci, czyli Europejczycy. Przyjmując raport, Parlament żądał wiarygodnego studium dotyczącego wszystkich tych zagrożeń, a w tym wskazanie jakichś zabezpieczeń.
- Żądał, ale nikt się tym nie przejął.
- Parlament Europejski i Komisja nie mają kanonierek i komorników, którzy mogliby egzekwować jej stanowiska. W tym wypadku stróżem interesu Europejczyków byli kolejni przewodniczący Europarlamentu. Niestety, zawiódł zarówno Jerzy Buzek, jak i jego poprzednik oraz komisarze Unii Europejskiej.
- Nasi politycy też zmieniali zdanie na ten temat. Kiedyś oburzał się pan na wypowiedź byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który jako pierwszy wypowiedział się przychylnie o tej inwestycji. Minister Radek Sikorski podkreślał wówczas, że to drugi pakt Ribbentrop-Mołotow. Dziś słyszymy od Sikorskiego, że właściwie nie ma sprawy.
- W przypadku rządu trudno oceniać tę postawę, gdyż rząd ma możliwość prowadzenia działań, o których my nie wiemy. Może negocjować pewne sprawy. Nie dotyczy to jednak przewodniczącego Europarlamentu. On nie może niczego negocjować w kuluarach, bo nie ma nic do zaoferowania. Jedyne, co może i powinien, to reprezentować i żądać egzekwowania stanowiska Europejczyków.
- Jakim cudem na terenie UE nie było istotne stanowisko Europarlamentu i Komisji, ale niemiecko-rosyjski interes?
- Rosja potrafi "przygotować sobie grunt" pod takie inwestycje. Mówiąc wprost: grać korupcją polityczną. Wszyscy słyszeli o kanclerzu Niemiec Gerhardzie Schroederze, który szybko dostał pracę od Gazpromu. Nie każdy słyszał jednak o takim samym procederze w wykonaniu byłego premiera Finlandii Lipponena. Gazprom założył też fundację, w której główne stanowiska zaproponowano działaczom różnych ruchów ekologicznych z Niemiec. W inwestycję wciągnięto wiele firm z Włoch. Gazprom odsprzedał też - choć nie musiał - udziały w Nord-streamie firmom z Holandii, Francji i Niemiec. Efekt jest taki, że konkurencyjna inwestycja unijna Nabucco niemal padła, a Moskwa ominie gazociągami wszystkie te kraje, które chce traktować jako swoją strefę wpływów.